Żarty na bok. Wczoraj nastąpił kolejny krok w degeneracji naszej polityki i naszych polityków. Gdy przed laty Andrzej Lepper wkroczył na salony, jego oskarżenia rzucane pod adresem politycznych konkurentów szokowały. Dzisiaj nie zrobiłyby najmniejszego wrażenia, bo jego liczni naśladowcy - Palikot, Macierewicz, Niesiołowski, Pawłowicz, Dębski, Brudziński, Korwin-Mikke przerośli swojego mistrza. Dzisiaj w polityce można powiedzieć wszystko. Można bezkarnie zarzucać agenturalność, złodziejstwo, współodpowiedzialność za katastrofę czy zdradę stanu. I niestety zupełnie na to zobojętnieliśmy. Jak bardzo, świadczy ostatni sondaż CBOS, zrobiony już po aferze taśmowej. PO, która w normalnym kraju zapewne zostałaby zmieciona z powierzchni ziemi, u nas wygrywa. To dowód, że nie przeszkadza nam knajacki język ministrów, ich prymitywne żarty i szyderstwa.
Fala krytyki, jaka wylała się po wczorajszym ataku oszołoma w muszce, zapewne szybko opadnie. Już zresztą w komentarzach internetowych dominują głosy chwalące zachowanie Korwin-Mikkego. Nie mam więc wątpliwości, że rękoczyny wejdą na stałe do repertuaru naszych posłów i europosłów. To tylko kwestia czasu. A odpowiedzialność za to ponosi nie kto inny, tylko my - wyborcy. Bo przecież ci politycy nie przylecieli z Księżyca ani nie są pomazańcami bożymi. My ich wybraliśmy. Na szczęście to zawsze można zmienić.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail