Hubert Biskupski

i

Autor: ARCHIWUM

Hubert Biskupski: Chcę wierzyć, że Andrzej Duda będzie prezydentem nas wszystkich

2015-05-06 4:00

"Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem" - gdy Andrzej Duda wypowie te słowa przed Zgromadzeniem Narodowym, stanie się głową państwa, która - zabrzmi to może nieco patetycznie - reprezentuje majestat Rzeczypospolitej.

Dzisiaj, tu i teraz, chcę wierzyć, że będzie to prezydent, z którego będę mógł być dumny. Że będzie prezydentem wszystkich obywateli, także tych całkiem licznych, którzy na niego nie głosowali i mają odmienne poglądy. Że nie stanie się zakładnikiem własnego obozu politycznego, Kościoła czy własnego światopoglądu. Że nie ulegnie pokusie zamknięcia się w pałacu i odizolowania od społeczeństwa. Że dla taniego poklasku i kilku punktów w sondażach nie będzie obiecywał gruszek na wierzbie albo wetował potrzebnych ustaw.

Wiem, że to będzie trudne, bo interesy obywateli bywają sprzeczne, a pokusa utrzymania się u władzy jest silna. Będzie to trudne również dlatego, że nasza konstytucja daje prezydentowi dość wąskie uprawnienia, mimo posiadania przez niego potężnego mandatu politycznego w postaci milionów głosów oddanych w wyborach.

Wielu publicystów zadaje sobie pytanie, czy Andrzej Duda będzie dobrym prezydentem na trudne czasy. Czy podoła wyzwaniom wewnętrznym i zewnętrznym. W przeciwieństwie do licznych mądrali ja tego nie wiem. Ale bardzo bym chciał, by był najlepszym prezydentem, jakiego Polska widziała. Przecież to jest w interesie nas wszystkich, także tych, którzy na Andrzeja Dudę nie głosowali.

Sprawdź: Stonoga OSTRZEGA. Sikorski szykuje zasadzkę na Szydło

Andrzej Duda składa na naszych łamach Czytelnikom, "Super Expressu", a tak naprawdę wszystkim Polakom, konkretne obietnice. Całkiem sporo złożył ich także w kampanii wyborczej. Mogę zapewnić pana prezydenta, że będziemy pilnować, by dotrzymał słowa. A ja mam taką nadzieję, że wycofa się z tych nie do końca rozsądnych.

Dzisiejszy dzień jest pożegnaniem Bronisława Komorowskiego z najwyższym urzędem. Jaka była jego prezydentura? Na pewno daleka od ideału, czemu wyraz dali Polacy w głosowaniu 24 maja. Ale na jej rzeczową ocenę przyjdzie jeszcze czas, gdy opadnie kurz kampanii wyborczej. Dzisiaj scena podzieliła się bowiem na apologetów Bronisława Komorowskiego i jego zajadłych wrogów, którzy przypisują odchodzącemu prezydentowi najgorsze intencje, zarzucają mu zdradę i obrzucają najpodlejszymi epitetami. Takie opinie są nie tylko głupie, ale i szkodliwe. Po pierwsze, odchodzący prezydent na to nie zasłużył. Po drugie, ta mowa nienawiści bardzo szybko może uderzyć w Andrzeja Dudę. A przecież chcemy, a ja na pewno, żeby głowa państwa cieszyła się szacunkiem, wszak reprezentuje majestat Rzeczypospolitej.