„Zatrudniamy ją legalnie, ale w ciągu ostatnich trzech lat wielokrotnie musiałem zwiększać jej wynagrodzenie. A moje zarobki się nie zmieniły, od tego składki, podatki... i cała reszta” – powiedział.
Pani Krystyna zadała Hołowni kilka pytań. Ten aż zdębiał! Nie spodziewał się tego
Choć Szymon Hołownia wyraził zrozumienie dla idei podnoszenia płacy minimalnej, podkreślił, że to „delikatna sprawa”, bo koszty tego procesu spadają przede wszystkim na przedsiębiorców, a nie na państwo. „To przedsiębiorcy płacą za podwyżki, państwo nie zawsze podnosi płace swoim pracownikom w takim samym tempie” – dodał.
Odpowiedź marszałka Sejmu szybko wywołała burzę w sieci. Internauci zarzucają mu, że jego narzekania na koszty są oderwane od realiów większości Polaków, którzy zarabiają znacznie mniej. „Jeśli Hołownia, jako polityk, ma problem z podwyżkami, co mają powiedzieć mali przedsiębiorcy?” – pytali niektórzy komentatorzy.
W szerszym kontekście sprawa ta ilustruje szerszy problem debaty o polityce wynagrodzeń w Polsce. Czy podnoszenie płacy minimalnej, która ma chronić najsłabiej zarabiających, rzeczywiście jest rozwiązaniem, które przynosi więcej szkód niż korzyści? Hołownia, nawiązując do prywatnych kosztów, rzucił światło na perspektywę pracodawców, co niektórym może wydać się bardziej szczere, niż zwykła polityczna retoryka. Z drugiej strony, jego krytycy zwracają uwagę, że polityk, który walczy o głosy, nie powinien opierać argumentacji na własnym, uprzywilejowanym statusie.
Z politycznego punktu widzenia sprawa pokazuje trudności, jakie napotykają liderzy polityczni w balansowaniu między uczciwością wobec wyborców a prezentowaniem politycznych postulatów, które mają szerokie poparcie. Pytanie brzmi, czy Hołownia, dzieląc się tą "delikatną sprawą", zyska punkty za szczerość, czy raczej zrazi wyborców, którzy oczekują konkretnych działań w kwestii płac, a nie osobistych refleksji.