Sejm ws. immunitetu Jarosława Kaczyńskiego zdecydował w miniony piątek, 6 grudnia. Zgoda parlamentu na pociągnięcie Kaczyńskiego do odpowiedzialności karnej ma związek z oskarżeniem go przez aktywistę Zbigniewa Komosę o pobicie podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej, do czego miało dojść 10 października 2024 r. Podczas przepychanek przy pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej na stołecznym pl. Piłsudskiego - według Komosy - Kaczyński dwukrotnie uderzył go w twarz. W związku z tym aktywista złożył w sądzie akt oskarżenia przeciw prezesowi Prawa i Sprawiedliwości. W piątek Sejm jednocześnie nie zgodził się na uchylenie immunitetów Kaczyńskiemu, a także dwojgu innym posłom PiS - Anicie Czerwińskiej i Markowi Suskiemu za zniszczenie wieńców podczas obchodów miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. Czerwińska i Suski mieli także odpowiedzieć za kradzież przymocowanej do wieńca tabliczki.
Hołownia o wniosku ws. Kaczyńskiego: kpina
Swoją decyzję ws. immunitetu Jarosława Kaczyńskiego we wtorek postanowił uzasadnić Szymon Hołownia. - Wybaczcie państwo – w sprawie, w której chodzi o naruszenie nietykalności cielesnej i jest podejrzenie takiego naruszenia, to tu w ogóle nie ma żadnej dyskusji i zagłosowaliśmy za uchyleniem tego immunitetu - ocenił. Jak jednak tłumaczył potem, inaczej wygląda sytuacja związana z uszkodzeniem tabliczki. - Natomiast jeśli chodzi o zniszczenie tabliczki na wieńcu o wartości 40 złotych, bo taka wartość była wpisana w tym wniosku, […] na której było napisane, że Lech Kaczyński zamordował swoją żonę i jeszcze 90-parę innych osób – jeżeli powiecie mi, że to jest wniosek immunitetowy, który powinien nagle rozpocząć nam erę rozliczeń z PiS-em, to ja uważam, że to jest kpina, a nie wniosek. Będę trwał na tym stanowisku, niezależnie od tego, co kto będzie mówił - powiedział marszałek Sejmu.
ZOBACZ GALERIĘ: Jarosław Kaczyński. Czterech ochroniarzy przy furtce prezesa