Dziennikarze nawiązali do apelu środowisk katolickich i Episkopatu, które chcą uruchomić korytarze humanitarne mające pomóc niewielkiej liczbie osób starych lub schorowanych z obozów uchodźców w ramach gestu miłosierdzia. Tymczasem od roku wciąż nie otrzymały one zgody rządu na podjęcie takich działań. Jak skomentował Kaczyński: - Tak. Jeśli chodzi o korytarze humanitarne, pomoc nawet kilkuset chorym osobom, to ja nie mam nic przeciwko temu. To nie moja decyzja, ale rządu, ale można ją podjąć. I trzeba pomagać. Ja chodzę do kościoła rektorskiego Redemptorystów na Nowym Mieście i utrzymujemy tam jedną rodzinę w Syrii, wdowę z synem. Tego rodzaju akcje są potrzebne i sam w nich uczestniczę.
Gdyby prezes PiS zakończył wypowiedź w tym momencie wyszłoby lepiej. Tymczasem kontynuował on: - Ale inną sprawą jest narzucenie społeczeństwu pewnej zmiany sposobu życia związanego z masową imigracją, co będzie się wiązało z obniżeniem poziomu bezpieczeństwa i na to zgody nie będzie. Rozumiem, że ludzie żyjący w strzeżonych domach lub zamkniętych osiedlach mogą sobie pozwolić na luksus pięknoduchowskiej wielkoduszności. Ale obowiązkiem władzy demokratycznej jest troska o tych, którzy sami nie mogą sobie zapewnić bezpieczeństwa.
Słowa te mogą naprawdę zaskakiwać, zważywszy na fakt, że Kaczyński mieszka w willi na Żoliborzu, która jest strzeżona przez ochroniarzy mieszkających obok. Dodatkowo w codziennym życiu wszędzie towarzyszy mu ochrona, za którą płaci partia z pieniędzy podatników. Trąci to delikatną hipokryzją...
Zobacz także: Kukiz ma mieszkanie w Warszawie, a płacimy mu za hotel sejmowy