Gdy prawda do wszystkich dotarła, chyba większość Polaków przeżyła szok. A potem nastąpił wybuch smutku, ale też niebywałej solidarności. W pierwszych dniach po 10 kwietnia 2010 r. całe społeczeństwo było zjednoczone jak nigdy. Nie tylko dlatego, że zginął Prezydent RP. Ale także dlatego, że w delegacji lecącej na obchody 70-lecia zbrodni katyńskiej znaleźli się politycy ze wszystkich opcji politycznych. Najwięcej oczywiście z PiS, ale wśród ofiar były wiodące postaci Sojuszu Lewicy Demokratycznej, posłowie PO i PSL. Zwolennicy PO i lewicy przepraszali w księgach kondolencyjnych Lecha Kaczyńskiego za ostrą krytykę. A znów radykalni prawicowcy nagle zaczęli mówić o rządzie jedności narodowej. Wyrazy wzajemnej solidarności były niezwykłe.
Jednak już kilka tygodni później o niesamowitym klimacie mogliśmy zapomnieć. Oczywiście można zastanawiać się nad tym, dlaczego tak się stało, kto za to odpowiada. Ale może lepiej nie dziś. Dziś przede wszystkim należy oddać cześć i honor wszystkim ludziom, którzy osiem lat temu zginęli. Politykom prawicy i lewicy, PiS, SLD, PO, PSL. Ale też przedstawicielom służb państwowych, rodzin katyńskich, artystom czy członkom załogi, którzy po prostu tego dnia wykonywali swoją pracę. Wyszli z domu na kilka godzin i nigdy do niego nie mieli powrócić. Ten ludzki wymiar tragedii - niezależnie od naszych poglądów - wciąż może łączyć Polaków. Bo w pierwszej kolejności zginęli ludzie. Mający różne przekonania, wspierający odmienne opcje polityczne, prezentujący bardzo różne wartości. Wszyscy jednak pełnili tego dnia swoją służbę. A przede wszystkim zostawili rodziny, przyjaciół, ludzi, którzy po nich płakali. I o tym przede wszystkim powinniśmy pamiętać 10 kwietnia.
Zobacz także: Czy Polacy wierzą, że w Smoleńsku doszło do zamachu? SONDAŻ