Niemieckie media w większości (pozytywnym wyjątkiem jest tabloid "Bild") pomijały rolę Łukasza Urbana - polskiego kierowcy, który do ostatnich chwil walczył o to, by uratować życie - nie swoje, najpewniej wiedział, że z rąk bandziorów żywy nie wyjdzie, ale setek ludzi zgromadzonych na świątecznym jarmarku. Jest bohaterem, a państwo polskie powinno się zająć się jego rodziną. Czy politycy na to wpadną? Nie wiem, bo nad Wisłą obie strony konfliktu zajęte są żenującym sporem o mównicę. Marszałka Marka Kuchcińskiego merytorycznie nie da się obronić. Sprawę mediów rozegrał najgorzej jak mógł, zrażając do siebie ludzi nawet życzliwych sobie. Posła wykluczył z obrad, bo "nie dosłyszał, że ten mówi jednak na temat", a potem dalej brnął w sprawę. Nie, żebym chciał bronić posła Szczerby, ale PiS musi mieć świadomość, że za kilka, może kilkanaście lat władza może się zmienić, a następcy mogą wykluczyć nie jednego, ale stu posłów, tym razem z PiS. I w Sejmie nie ograniczyć możliwość poruszania się dziennikarzy, ale dziennikarzy, wyrzucić z Sejmu w ogóle. Albo, co gorsza, do dziennikarzy, i konserwatywnej tym razem opozycji strzelać. Śledząc wypowiedzi niektórych sympatyków KOD czy szeroko rozumianego antyPiS-u, wzywających wprost do rozlania krwi i wieszania PiS-owców - scenariusz wcale nie tak nierealny. Spory polityków są żenujące, co gorsza, wpływają na wzajemne relacje wśród przyjaciół, w rodzinach. Tymczasem w Niemczech naprawdę doszło do tragedii, zginęli ludzie, w tym nasz rodak, który chciał do końca ich ratować. Warto go wspomnieć przy wigilijnym stole. Siadając do niego, nie warto natomiast zaprzątać sobie głowy mającymi problemy emocjonalne politykami. Obojętne, z której strony politycznej barykady.
Zobacz także: Borys Budka: Kaczyński chciałby, żeby liderem opozycji był Suski