W audycie, który przeprowadzany jest w TVP, znalazła się także analiza kontraktu Hanny Lis. Pracowała ona w TVP w latach 2012-2016. Prowadziła "Panoramę", a także program "Po przecinku" w TVP Info. Miała też swoją audycję w "Pytaniu na śniadanie", gdzie rozmawiała z gośćmi w "Kobiecym punkcie widzenia". Odeszła w styczniu 2016 r. - Jestem dumna, że mogłam być częścią tego zespołu. To były fantastyczne 4 lata! - napisała wówczas na Twitterze.
Lis nie była zatrudniona w TVP na umowę o pracę, ale miała odnawiany co trzy miesiące kontrakt. Jak wynika z audytu, do którego dotarliśmy, "wynagrodzenie za trzy miesiące miało nie przekroczyć łącznie 150 tys. zł". Mogło więc wynosić ok. 50 tys. zł brutto. Dodatkowo żona Tomasza Lisa dostawała mniejsze kwoty za audycje we wspomnianym "Pytaniu na śniadanie". Miesięcznie 7-8 tys. zł brutto. W sumie w okresie od września 2012 r. do stycznia 2016 r. Hanna Lis podpisała kilkadziesiąt umów o łącznej wartości 2 042 517 zł. - Jeśli obecne władze TVP interesują się moim kontraktem, to mam proste pytanie: dlaczego nie kontraktem mojej koleżanki Joasi Racewicz, z którą na zmianę prowadziłyśmy "Panoramę" i "Po Przecinku"? Nasze umowy, tak pod względem zapisów prawnych, jak i wynagrodzenia były identyczne. Dlaczego zatem mnie obejmuje audyt? Pozostawię to pytanie otwarte, do państwa oceny. Ale jeśli objęto kontrolą mój kontrakt, to najwyraźniej z powodów pozamerytorycznych - komentuje nam Hanna Lis.
Przypomnijmy, że w sobotę ujawniliśmy, że firma Tomasza Lisa "Deadline Productions" w latach 2008-2016 wystawiła TVP faktury na ponad 21 mln zł za produkcję programu "Tomasz Lis na żywo". - Program miał doskonałą oglądalność i niezmiennie przynosił zyski - bronił się Tomasz Lis.
Zobacz: Andrzej Duda krytykuje konstytucję
Przeczytaj też: Maria Kiszczak wyznaje: Gdyby mój mąż żył, broniłby Wałęsy TYLKO U NAS