Według informacji gazety do tej problematycznej sytuacji miało dojść w weekend, gdy wicepremier wracał ze skoków narciarskich w Zakopanem. Niedługo po wyjeździe samochód Gowina uszkodził koło, ale mimo to kierowca się nie zatrzymał. Dojechał do Krakowa. Tam wicepremier przesiadł się do innej limuzyny z kolumny prezydenta i już nim dojechał do Warszawy. Tymczasem według standardów BOR w takiej sytuacji podróż powinna być przerwana natychmiast.
Do tego opisu postanowił się odnieść sam zainteresowany, który napisał na swoim TT:
Artykuł w @rzeczpospolita o "gumie", jaką złapał mój samochód, pełen nieścisłości. Zarzuty wobec BOR chybione.Pełny profesjonalizm oficerów.
— Jarosław Gowin (@Jaroslaw_Gowin) 29 stycznia 2017
Szerzej opisał tamtą historię w TVN24, gdzie stwierdził: - Tam prawdziwy jest tylko sam fakt, że rzeczywiście kiedyś złapaliśmy gumę, natomiast chcę zdementować- nie było żadnego zagrożenia. Moi oficerowie zachowali się w sposób całkowicie profesjonalny. Przejechaliśmy na tej zabezpieczającej oponę plastikowej wkładce do najbliższej stacji benzynowej. Tam poczekaliśmy na następny samochód (...) Gumę złapaliśmy za Krakowem. Przejechaliśmy na niej wolno z prędkością 50 km do najbliższej stacji, to było jakieś ze 20 km, ale naprawdę wszystko było pod kontrolą. Nie mam żadnego powodu, żeby bronić opiekujących się mną oficerów BOR-u poza faktem, że są to ludzie, którzy zachowują się w sposób profesjonalny.
Zobacz także: Szef BOR wyrzucony za podejrzany przetarg?