Ewa Kopacz jako szef rządu jest postacią dziwną, gdyż niemal jej nie widać. I przez to trudno wskazać jakikolwiek plus, bo nie ma nawet do czego się odnosić. To, co widać, jest niestety na minus. Wśród tych rzeczy daje się zauważyć wyraźnie większą ilość wpadek wizerunkowych w krótkim czasie, niż miało to miejsce w przypadku Donalda Tuska. Zarówno jej, jak i tych jej niezbyt roztropnych przyjaciółek, którymi się otoczyła. Wydaje się, że premier Kopacz przyjęła świadomie taką strategię niezajmowania się większością problemów.
Tyle że to dość szybko wychodzi, np. w służbie zdrowia bądź w sprawie Polaków z Donbasu. I przy tej okazji zauważamy, że w Polsce jednak powinien być premier. Przydałby się. Nie wykluczam, że ta nieobecność to właśnie miał być pomysł na to premierostwo, ale to by się mogło sprawdzić tylko wtedy, gdyby jej kadencja miała trwać trzy miesiące i gdyby wybory miały odbyć się dziś. Odbędą się jednak za kilka miesięcy i jeżeli PO nie zmieni zachowania swojej liderki, to narazi się na poważną porażkę.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail