Od świąt wielkanocnych, kiedy to Monika Jaruzelska (51 l.) przywiozła mamę do umierającego ojca, pani Barbara Jaruzelska ani razu nie pojawiła się przy łóżku męża. I raczej nie da się tego wytłumaczyć jej podeszłym wiekiem i złym stanem zdrowia. Pewnie, 84-latka nie czuje się najlepiej i wymaga pomocy specjalistycznej opiekunki. Jednak, jak potwierdzili nam pilnujący domu Jaruzelskich ochroniarze z BOR, mimo to pani Barbara często dom opuszcza i udaje się na spacery po Mokotowie.
Dlaczego zatem nie znalazła sił, aby pojechać do umierającego męża? Czy wpływ na to mógł mieć opisywany przez "Super Express" kryzys w małżeństwie Jaruzelskich? Pisaliśmy, że pani Barbara podejrzewała, iż mąż zdradza ją ze swoją pielęgniarką i na naszych łamach groziła Jaruzelskiemu rozwodem.
Przeczytaj też: Wojciech Jaruzelski - zbrodniarz czy patriota?
- Nie chcę być już z mężem, taki mąż nie jest mi do niczego potrzebny. Ja potrzebuje partnera, a nie jakiegoś amoroso - mówiła nam wtedy oburzona pani Barbara.
Jednak zaraz potem Monika Jaruzelska uspokajała nas, że rodzice się pogodzili i żadnego rozwodu nie będzie. Obie panie Jaruzelskie pojawiły się nawet w szpitalu u generała, gdzie przywiozły mu ugotowaną przez żonę zupę. Wydawało się, że kryzys minął.
Jednak, jak zdradziła nam osoba blisko związana z domem Jaruzelskich, kryzys jedynie przycichł. - Żona generała była przekonana, że mąż ma romans z opiekunką. Nie wybaczyła mu tego aż do końca jego dni - mówi nam nasz informator. Ta sama osoba opowiada nam, że generał bardzo przeżywał kryzys w swoim związku. Pojawiały się nawet pogłoski, że nie chciał wracać do domu, nawet gdyby jego stan się poprawił.
Ostatecznie jednak i tak do tego nie doszło. W niedzielę jego serce nie wytrzymało i twórca stanu wojennego umarł.