"Super Express": - Z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych odchodzi prawie 1/4 generałów i to tych z najwyższego szczebla. To normalna sytuacja?
Gen. Waldemar Skrzypczak: - Ważne jest to, z jakiego powodu odchodzą. Czy odchodzą ze względów osobistych, czy z tego powodu, że kazano im odejść.
- Z doniesień medialnych wynika, że chodzi m.in. o poczynania szefa MON. Miał on powiedzieć, że ci, którzy zaczynali karierę w armii przed 1989 rokiem lub ukończyli radzieckie szkoły wojskowe, nie mają szans na karierę w wojsku.
- Jeśli ktoś chce mieszać przy armii w momencie, kiedy cały czas wisi nad nami widmo konfliktu zbrojnego z Rosją, to najwidoczniej chce stworzyć warunki, by Rosjanie konfrontację z Polską wygrali. Pamiętajmy też o jednym - NATO w obronie słabego kraju ze słabą armią nigdy nie stanie. Bo i po co?
- Jak pan skomentuje tę rzekomą wypowiedź ministra Macierewicza? Jeśli jest prawdziwa, taka selekcja jest wskazana?
- Cóż, gdyby nie było w polskiej armii oficerów wyszkolonych przed 1989 rokiem, to kto by dowodził naszymi wojskami w Iraku czy Afganistanie? To właśnie ci ludzie, z tego pokolenia, byli dowódcami i sprawdzili się. Polska w stosunku do innych kontyngentów miała minimalne straty w ludziach. Nie bardzo więc rozumiem, czemu chce się im przypinać łatkę łobuzów. Gdyby dowodzili tam młodsi oficerowie, to Amerykanie by nas po prostu obśmiali.
- Prowokacyjnie zapytam - a może to dobrze, że odchodzą? W końcu tyle się mówi, że za dużo mamy w armii generałów, a za mało szeregowców.
- Ależ to są ludzie doświadczeni, którzy przeszli imponujący szlak bojowy i w normalnym państwie na bruk się ich nie wyrzuca. Armia nie toleruje próżni i luki pokoleniowej. Młodsi też są zdolnymi dowódcami, ale w wojsku na każdego przychodzi czas. Nie można wymiany pokoleniowej sztucznie przyspieszać, bo w wypadku wojny niedoświadczeni dowódcy powodują ogromne straty w ludziach. Tego byśmy na pewno nie chcieli.
Zobacz: Paweł Soloch w WIĘC JAK: Rosja nie jest wrogiem, ale stanowi zagrożenie