Generał Mieczysław Bieniek zaczął od odpowiedzi na pytanie dotyczące sytuacji w Ukrainie. Prowadząca zapytała go o szansę na wolne obchody Dnia Niepodległości Ukrainy 2023.
- To będzie zależało od wielu czynników - od dalszej determinacji Ukraińców do obrony i determinacji Zachodu do pomocy Ukraińcom w kontrataku. Druga rzecz to odbudowa zniszczonych terenów. Wojna w Ukrainie pokazała bardzo istotną rzecz - że toczy się na wielu płaszczyznach. Pierwsze to wojna konwencjonalna. Drugie to wojna informacyjna, którą Ukraina bez wątpienia wygrywa. Po trzecie, widzimy istotną rolę Chin, które wychodzą tego konfliktu zwycięsko, bo Rosja jest osłabiona. I jeszcze kolejny wniosek dla nas, strategów, militarnych. Zawsze mówią, że generałowie przygotowują swoje wojska i społeczeństwa do wojny, która już była. To nieprawda. Ten wniosek upadł. Wiele rzeczy, jak zastosowanie artylerii to znamy już z poprzednich wojen - ocenił gen. Bieniek.
- Po tych 6 miesiącach wojny, gdybyśmy cofnęli się do grudnia, przypomnijmy, że wtedy Ławrow żądał od Zachodu gwarancji bezpieczeństwa. Nikt Rosji nie zagrażał, Kreml chciał tylko wycofania wojsk NATO z państw sąsiadujących. Widzimy, że Zachód się zjednoczył. Wniosek z tej wojny jest taki, że widzimy dzisiaj Rosję słabszą, niż widzieliśmy ją przed 24 lutego, niż widzieliśmy ją na paradach i ćwiczeniach. Widzimy niemoc systemu dowodzenia, wyszkolenia i morale armii rosyjskiej. To wszystko pokazało słabość armii rosyjskiej - skomentował wojskowy.
- Musimy pamiętać o zasobach osobowych, które nie są niewyczerpalne. Wydawało się, że Rosja to ogromny kraj, bez problemu będzie uzupełniać swoje zasoby. Nieprawda. 210 tys. wojsk lądowych, 120 tys. żołnierzy zostało użytych w pierwszym etapie wojny. Z tych 120 tys. utracili około 40 tys. zabitych, 60 tys. rannych. W jaki sposób można to uzupełnić? Tego nie uzupełni żołnierz z poboru, tego nie uzupełnią rezerwy osobowe - zaznaczył oficer.
- Wojna jest przedłużeniem polityki tylko innymi środkami, jak mawiał Clausewitz. Celem jest zdobycie terytorium wroga i pokonanie jego sił. Dla Rosjan siły Ukrainy nie zostały pokonane, Rosjanie ponieśli większe straty. Niestety, część terytoriów Ukrainy została zajęta. Ale tylko część. Strona rosyjska nie odniosła zwycięstwa. Strona ukraińska zadając ciężkie straty Rosjanom odniosła zwycięstwo na tyle, że nie oddała terytorium, żywotnych centrów administracyjno-gospodarczych jak Charków, Kijów, Zaporoże. Natomiast ponosi straty - ocenił.
- Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby operacja Rosjan się udała, po tygodniu upadłby Kijów, a po dwóch tygodniach byliby pod Lwowem. Czy możemy sobie to wyobrazić? Tak możemy. Dlatego racjonalne jest wzmacnianie systemów obronnych, wzmacnianie związków z UE, NATO, wspólne ćwiczenia oraz przede wszystkim pomoc dla Ukrainy, żeby to państwo mogło się obronić i utrzymać swoją niepodległość, będąc gwarantem bezpieczeństwa europejskiego - podkreślił generał.
- Nikt oficjalnie nie wie, kto jest żoną Putina, bo być może jak się ożeni, to skończy jak Hitler - krótko skomentował sprawy małżeńskie rosyjskiego dyktatora.
Pytany o to, czy akcja ewakuacji Azowstalu i przekazania obrońców Rosjanom nie była błędem, gen. Mieczysław Bieniek przeczył. - Nie było żadnej innej możliwości ich odbicia. Może droga powietrzna, którą ewakuowali pewną ilość rannych? Nie, to było niemożliwe. Natomiast to, gdzie przetrzymywani i traktowani byli obrońcy Azowstalu, to jest już czyn, który podlega pod zbrodnię wojenną, jak Bucza czy Izium, które zostaną osądzone przez międzynarodowe trybunały.
- Wydawało nam się, że po Srebrenicy, nie będzie takiej możliwości, ale jednak była. Prezydent Putin może nie odniesie bezpośrednio sprawiedliwości, to się oddali, rozmyje, ale sprawiedliwość znajdzie swoje miejsce i ci ludzie, którzy uczestniczyli w mordach, zostaną w jakiś sposób rozliczeni. Jak wiemy, wiele państw już zastanawia się nad tym. Rosja jest duża i żeby uznać takie państwo za organizację terrorystyczną, to nie jest takie łatwe - podsumował wojskowy.