Rozmowa zaczęła się od tematu ostrych ostrzałów rakietowych, jakich Rosja wobec Ukrainy dopuściła się w środę. - Czy pana zdaniem to są ataki celowe, te które mają miejsce bardzo, bardzo blisko polskiej granicy? - pytała swojego gościa Kamila Biedrzycka.
- Myślę, że to nie tyle prowokacja, co sprawdzanie naszych systemów obrony powietrznej przez Rosjan. Rosjanie doskonale wiedzą, że w trakcie tego rodzaju działań środki NATO muszą być w najwyższej gotowości i emitują odpowiednie sygnały, które są rozpoznawane przez Rosjan, a potem na podstawie tych sygnałów Rosjanie mogą sprawdzić, jakim sprzętem dysponujemy, w jakim stopniu jesteśmy gotowi do odparcia ewentualnego ataku. A poza tym to jest takie ciągłe podtrzymywanie napięcia, co od sojuszu wymaga utrzymywania wysokich stanów gotowości bojowej wszystkich sił, które są tutaj na flance wschodniej - komentował gen. Rajchel.
Oficer zwrócił uwagę na nieprzewidywalność rosyjskich działań. - Te ataki, które się teraz odbywają, a są wymierzone w sieć energetyczną, ale przede wszystkim w społeczeństwo ukraińskie szeroko rozumiane, mają na celu danie sobie czasu do tego, co dalej. Co będzie dalej, trudno powiedzieć. Tak naprawdę do końca nie wiemy, jak działają sankcje światowe na rosyjską gospodarkę. Co tam się dzieje wewnątrz, jeśli chodzi o sprawy polityczne i militarne. Tutaj mogą być różne rozwiązania - komentował generał.
Kamila Biedrzycka dopytywała o mobilizację, która została ogłoszona w Rosji jakiś czas temu, a tymczasem zapowiedziano jej drugą odsłonę, w ramach której do walki zapędzonych ma zostać kolejne 700 tys. ludzi. - Czy to jest taka mowa trawa, czy to w ogóle wykonalne ze strony Federacji Rosyjskiej? - pytała prowadząca.
- Jeżeli Rosjanie będą chcieli eskalować ten konflikt, na pewno tę mobilizację przeprowadzą. Czy akurat 700 tys. osób, to by było na granicy ich możliwości. Co z gospodarką? Kto będzie pracował w przemyśle? To trudno odpowiedzieć. Myślę, że nie są w stanie teraz takiej mobilizacji przeprowadzić, jeśli nie czują się zagrożeni, a myślę, że to zagrożenie, które jest im pokazywane na potrzeby polityki wewnętrznej nie jest prawdziwe - mówił gen. Rajchel.
Kamila Biedrzycka pytała się także o ewentualną eskalację tego konfliktu przez Rosjan. - Jeśli przewidywać, to Rosja będzie chciała ten konflikt eskalować, czy nie? - zwróciła się do generała prowadząca. - Pod złym adresem pani kieruje pytanie. Ja przewidywałem, że do tego konfliktu nie dojdzie. Myślę, że ta decyzja o konflikcie została podjęta w ostatniej chwili. Siły wojskowe, dowódcy, nie byli przygotowani do działań wojennych. Mieli nadzieję, że to się rozegra na regułach politycznych, siłami nacisku. Boję się prognozować. Różne są scenariusze. Żeby Rosja zakończyła ten konflikt, muszą się wydarzyć dwie rzeczy. Pierwsza to ewentualne zmiany w kierownictwie. Druga to jeśli Putin będzie chciał wyjść z twarzą z tej wojny, to może doprowadzić do jakiejś wielkiej tragedii, powiedzieć "nie eskalujemy, wychodzimy, zamykamy ten rozdział historii". Mam tu na myśli zaporoską elektrownię jądrową, która ostrzeliwana jest co jakiś czas, sugerując że robią to Ukraińcy. Ewentualne uszkodzenie tej elektrowni, to mogą być katastrofalne skutki, a to z kolei może być dla Putina na użytek wewnętrzny. Po prostu powie, że nie chcąc eskalować dalszych działań, wychodzi z Ukrainy - podsumował generał.
Polecany artykuł: