Inaczej niż Rosja, Szwecja ma opinię wyjątkowo bezpiecznego miejsca na ziemi. W każdym razie pragnie za takie uchodzić, mimo że jest drugim państwem w Europie, z którego rekrutuje się najwięcej wojowników tzw. Państwa Islamskiego. Władze szwedzkie ujawniły, że około 150 ich obywateli powróciło z Syrii i Iraku, gdzie walczyło po stronie dżihadystów. Zamiast śledztw i więzienia spotkali się z pomysłami reedukacji i pomocy socjalnej. Niezależnie od tego rząd Szwecji wypłaca wielu islamistom pieniądze z systemu opieki społecznej, w czasie gdy walczą i zabijają w imieniu Allacha. Sztokholmska administracja odmawia sprawdzania, czy odbiorcy środków są nadal w kraju lub czy ktoś inny nie odbiera za nich pieniędzy.
Policja zidentyfikowała 53 dzielnice, które w coraz większym stopniu dotknięte są przestępczością, niepokojami społecznymi i brakiem bezpieczeństwa. W tych miejscach siły porządkowe "doświadczają trudności w wykonywaniu swoich obowiązków". Oznacza to po prostu utratę kontroli szwedzkich władz nad swoim terytorium. W wielu z tych enklaw prawem jest bowiem szariat, a ośrodkiem władzy meczet z imamem głoszącym radykalne wersje islamu. W ten sposób nie tylko w Szwecji pojawia się coraz więcej wysepek kalifatu, które pomimo tego, że znajdują się w Europie, wcale do Europy nie należą.
Oriana Fallaci pisała, żeby stać się integralną częścią dziejów, wartości i kultury Europy, trzeba czegoś więcej niż tylko papieru, na którym napisano: obywatel brytyjski, francuski, niemiecki, hiszpański, włoski czy polski. Można urodzić się w Europie, ale być od niej bardzo daleko. Poza tym do Europy weszli ludzie, którzy powinni siedzieć w więzieniach, a mają status uchodźcy. Stąd też nie ma pytania, czy będzie następny zamach, tylko gdzie i kiedy?
Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: PiS obiecał, a pomóc chce Kukiz