Rzecz jasna chodzi o mobilizację wyborców Dudy, który nie za bardzo może czerpać z elektoratu opozycji, więc musi zagrzewać swoich. Pojawia się więc pytanie, jak bardzo pisowskie państwo polskie abdykowało z roli, do jakiej zostało powołane. Jak bardzo nie chce albo nie potrafi opracować kryteriów i dokonać sprawiedliwego podziału, kto najbardziej potrzebuje wozów strażackich. Pojawia się pytanie, jak bardzo PiS traktuje własność publiczną jaką własność prywatną matki partii, gdzie o wozy strażackie, zakupione przecież z podatków, trzeba się aż „bić” ku uciesze Wąsików tej władzy.
Pojawia się pytanie, jak bardzo władza naraża życie obywateli, zwłaszcza teraz w okresie burz, gdy każdy sprzęt jest na wagę złota. Przecież skoro te pieniądze są, to wozy strażackie właśnie powinny być odbierane przez kolejne gminy, bo to z…y obowiązek tego państwa. Dalej, pojawiają się pytania, czy skoro gmina liczy 10 osób, to gdy 10 osób pójdzie głosować, to też dostaną wóz strażacki? A gdy bogata gmina, która już mam wóz strażacki, wygra „bitwę”, to nagle będzie miała dwa wozy strażackie?
Wreszcie pojawia się pytanie, jak bardzo trzeba gardzić własnym elektoratem, żeby wystawiać wozy strażackie niczym paciorki, o które biedota ze wsi, spragniona sprzętu do ratowania życia, ma się bić na oczach ucieszonej gawiedzi? Jak bardzo trzeba mieć w najgłębszym poważaniu życie, zdrowie i godność obywateli, że traktuje się ich niczym poddanych w jakieś kolonialnej głuszy?
Co następne? Bitwa o respiratory? Bitwa o łóżka szpitalne? Bitwa o chemioterapię wśród pacjentów? Leczymy w pierwszej kolejności dzieci tylko z tej gminy, w której rodzice zrobią najwyższą frekwencję w wyborach na wójta? Wiele widziałem pogardliwych przykładów działania tej władzy szczującej na wszystko i wszystkich, co tylko stanie na drodze. Ale takiej pogardy dla najbiedniejszych jeszcze nie widziałem. Wstyd i hańba.