Gabinety politycznych darmozjadów

2009-07-13 4:00

Instytucję gabinetów politycznych w Polsce wymyślił i wcielił w życie na początku lat 90. prof. Michał Kulesza, znany twórca, nie zawsze udanych, reform administracyjnych.

Idea, jaka legła u podstaw tej instytucji, wydawała się nawet sensowna. Gabinety polityczne miały skanalizować naciski i lobbing różnych frakcji politycznych i grup biznesowych. Urzędnicy mieli dzięki temu pozostać apolityczni i niepodatni na lobbystów. Ale szczytna idea szybko wzięła w łeb. Dobrze płatne, a przede wszystkim niezwykle wpływowe funkcje zaczęto powierzać krewnym i znajomym królika.

Opisywana dzisiaj przez "Super Express" nominacja w Ministerstwie Zdrowia jest tego jawnym przykładem. Powierzenie funkcji szefa gabinetu politycznego synowi wieloletniego znajomego to nic innego, jak ordynarne kolesiostwo. Wierzę, że premier Donald Tusk zdecydowanie zareaguje na ten przypadek. Ale powinien pójść o krok dalej. Należy w ogóle zlikwidować gabinety polityczne, które są w tej chwili rozsadnikami synekur. Szczególnie w czasach kryzysu byłoby to bardzo sensowne rozwiązanie.