Taśmy, na których słychać było m.in. Bartłomieja Sienkiewicza, Radosława Sikorskiego, Elżbietę Bieńkowską, Marka Belkę czy Pawła Wojtunika, miały w niekorzystnym świetle przedstawić obóz rządzący. Wygląda na to, że Kostrzewski miał tylko przekazać informację o podsłuchach swoim partyjnym szefom. - Po rozmowie z Markiem Falentą Stanisław Kostrzewski wziął od niego namiary. W kierownictwie postanowiono, że Falentę trzeba sprawdzić - cytuje swojego informatora "Gazeta Wyborcza". Jego zdaniem tego zadania miał się podjąć Ernest Bejda, obecny szef CBA, a w 2014 roku prawnik spółki Srebrna.
"Po weryfikacji służby wraz z Falentą zdecydowały, by pierwsze nagrania z podsłuchów opublikować na łamach Wprost – tygodnika nie kojarzonego bezpośrednio z obozem prawicy – dla wzmocnienia efektu – pisze na łamach "GW" Wojciech Czuchnowski. Kolejne zapisy z tasmy publikuje już tygodnik "Do Rzeczy". Informacjom podanym przez dziennik zaprzecza zarówno były szef CBA, obecnie koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński, jak i Ernest Bejda. "
Za udział aferze podsłuchowej biznesmen Marek Falenta w grudniu 2016 roku został skazany na 2,5 roku odsiadki. Jego szwagier Krzysztof Rybka i kelner Konrad Lasota otrzymali kary 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny.