Zamiast akcji ratunkowej egzekucja?
Emocje wokół „Stanu Zagrożenia” jeszcze nie ucichły, a Stankiewicz już zapowiada powstanie kolejnej części filmu, na który mają składać się materiały, które – jak wyjaśnia autorka – zgodziła się usunąć. W pierwszej części najwięcej komentarzy wzbudziły nie przedstawione przez Stankiewicz ustalenia, podważające oficjalną wersję tego, co wydarzyło się 10 kwietnia, ale zdjęcia Ewy Kopacz, które miały zostać wykonane w moskiewskim prosektorium. Okazuje się, że to nie wszystko, co ma szokującego do pokazania Stankiewicz. Wśród materiałów usuniętych z pierwszej części filmu ma być nagranie, które, zdaniem Stankiewicz, może dowodzić, że w Smoleńsku „zamiast akcji ratunkowej była egzekucja”.
"Prezydenta rozkazano zabić w 2008 r."
Co więcej, reżyserka twierdzi, że prezydent Lech Kaczyński został zamordowany, a rozkaz wydano dwa lata przed tragedią. „Rozkaz zabicia prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jest już na pewno w kwietniu 2008 roku" – mówiła w Polskim Radiu. Dodała, że „wtedy został odpowiednio rozpisany przetarg, by przekierować tupolewa do remontu w Samarze”.
Macierewicz też mówił o mordowaniu ofiar
Tajemnicze nagranie, o którym mówi Stankiewicz przypomina historię znaną z pierwszych tygodni po katastrofie smoleńskiej. Wtedy amatorskich filmik z miejsca tragedii zarejestrował dźwięki, które przypominały wystrzały. Sprawę szybko podłapał Antoni Macierewicz, który latem 2010 r. na spotkaniu z amerykańską Polonią sugerował w Smoleńsku zabijano ocalałych z katastrofy. „Mogło być tak, że mamy do czynienia z mordowaniem tych, którzy przeżyli, ale równie dobrze mogło być tak, że to są strzały policji i wojska odpędzające rabusiów”. Jak wtedy stwierdził, obie wersje są równie prawdopodobne. Kilka lat później sam już w to nie wierzył i przekonywał, że nigdy o mordowaniu ofiar katastrofy nie mówił.