Potrzebne zmiany czy kiełbasa wyborcza, mająca zapewnić polityczne poparcie dla PO? Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", dziś w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji ma się odbyć spotkanie z samorządowcami, na którym poruszana będzie sprawa podwyżek. Choć wydawać by się mogło, że obecnie urzędnicy biedy nie klepią. Maksymalna wysokość ich zarobków, bez względu na wielkość ośrodka, którym kierują, wynieść może bowiem 12,4 tys. zł miesięcznie. Ale to najwyraźniej nie satysfakcjonuje wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Chcieliby, by ich pensje wzrosły do limitu 20 tys. zł miesięcznie. To tyle samo, ile zarabia prezydent Bronisław Komorowski (63 l.)! Wysokość konkretnej pensji do tego limitu będą określali samorządowcom radni.
Zobacz też: Aktywna babcia Ewa Kopacz na wycieczce rowerowej z wnuczkiem
Przypomnijmy, że samorządowcy i tak jak mogą kombinują, by zmaksymalizować swoje zyski. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski (68 l.) wraz z wynagrodzeniem z dwóch uczelni zarobił w 2014 prawie 304 tys. zł. Prezydent Szczecina Piotr Krzystek (42 l.) oprócz około 160 tys. zł pensji kolejne 70 tys. dorobił w jednej z miejskich spółek, a jak informowały lokalne media, burmistrz Złoczewa Jadwiga Sobańska oprócz 100 tys. pensji, kolejne 44 tys. zł zarobiła jako dyrektor i nauczyciel w prywatnej szkole. - W sytuacji kiedy ponad 60 proc. Polaków zarabia poniżej średniej krajowej, podwyższanie pensji samorządowcom widzę jako coś szalenie niestosownego. Limit 12 tys. zł co miesiąc wydaje mi się wystarczający. Być może miałoby to rację bytu w stosunku do osób rządzących największymi miastami, ale i one w wymiarze finansowym radzą sobie doskonale - wyjaśnia ekonomista prof. Ryszard Bugaj (71 l.)