Kamila Biedrzycka: Cała Polska w żółtej strefie, niemal 5 tys. zakażeń dziennie, a Konfederacja nie nosi w Sejmie maseczek. Dlaczego?
Krzysztof Bosak: Bo nie było takiego obowiązku.
- Ale było takie ustalenie prezydium Sejmu.
- No właśnie nie za bardzo. Poza tym nawet gdyby było, to nas obowiązuje ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora, regulamin Sejmu i zarządzenia porządkowe pani marszałek. To są narzędzia prawne służące do tego żeby powiedzieć co mamy robić. Natomiast to, że inne partie pogadały i coś tam sobie wymyśliły, to nie jest formalna regulacja.
- A zwyczajny rozsądek i troska o innych ludzi?
- Prezydium Sejmu ma taki rozsądek, że stwierdziło, że jeśli na sali będzie ponad 150 osób to trzeba mieć maseczki, a jeśli 55 to już nie. Kiedy ja na niej byłem, było niemal pusto... Jeśli pani marszałek wyda zarządzenie, to ja – jako praworządny obywatel – się podporządkuję. Natomiast jeśli media lub posłowie, jak Sławomir Nitras, próbują na mnie pokrzykiwać i nagrywać telefonem, to dla mnie jest to komedia i hipokryzja. Na poprzednim posiedzeniu nikt nie miał maseczek.
- Wtedy nie było tylu zakażeń.
- Bądźmy poważni. Ten wirus się w społeczeństwie rozchodzi cały czas (…) ludzie są bardzo przestraszeni, zaczynają być wobec siebie nerwowi, bo im się wmówiło, że kto założy maseczkę ten przeżyje, a kto nie założy – ten umrze. Tak nie jest. Według szacunków ten wirus już przeszedł przez około 10 proc. społeczeństwa. Przez pozostałe przejdzie w ciągu najbliższych miesięcy. Proponuję podejść do tego ze spokojem i skupić się na tym, co dzieje się w ochronie zdrowia (…) Tam, gdzie obowiązują reguły, im się podporządkowuję. W sklepie czy w komunikacji miejskiej zakładam maseczkę. Staram się o tym pamiętać, prawie w każdej marynarce mam te nieszczęsne maseczki, nie jestem anarchistą. Ale nie będę też nadgorliwy. Nie będę odgrywał spektaklu hipokryzji jak niektórzy politycy, którzy przed kamerą zakładają maseczkę, a po chwili ją zdejmują.
- Tak to się odbywa w Sejmie?
- Niestety często tak (…) uspokajajmy obywateli zamiast ich straszyć.
- Tu nie chodzi o straszenie, ale o ostrożność. Lekarze mówią: trzeba uważać, to nie jest czas na imprezowanie, ale na zachowanie dystansu społecznego.
- Ja w sobotę idę na wesele i idę zgodnie z prawem, z nowym rozporządzeniem. Życie toczy się dalej. Ludzie muszą brać śluby, pracować, zarabiać nA utrzymanie. COVID-19 to jedna z chorób, a choroby zawsze towarzyszyły naszemu życiu.
- Idzie pan bez żadnej refleksji, że to właśnie na weselach dochodzi do wielu zakażeń?
- Nie mamy żadnych danych żeby rozgraniczyć czy to wesela, czy zakłady pracy, czy komunikacja publiczna. Na jakiej podstawie to określimy?
- I będzie się pan bawił na tym weselu tak jak zawsze czy jednak z większym dystansem i ostrożnością?
- Zrobię to, co zarządzą gospodarze wesela, bo jestem kulturalnym człowiekiem. Jeśli powiedzą, że goście mają siedzieć co dwa metry – tak zrobię. Podporządkuję się tym, którzy na wesele mnie zaprosili. Na pewno nie będę robił innym awantur na tle braku maseczek (…) obowiązek ich noszenia powinien być uregulowany w ustawie.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ KAMILI BIEDRZYCKIEJ Z KRZYSZTOFEM BOSAKIEM: