Hołownia boi się, że będzie pięciu prezydentów
Projekt, który rozpoczął już swój sejmowy bieg, zakłada, że w sprawach dotyczących rozpoznawania protestów wyborczych i stwierdzania ważności wyborów miałyby orzekać trzy połączone izby Sądu Najwyższego: Karna, Cywilna i Pracy, a nie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Jak mówi marszałek Szymon Hołownia ma to zapobiec sytuacji, w której będzie czterech prezydentów. - Będzie prezydent Duda, który będzie twierdził, że on musi skończyć, skoro nie ma następcy, będę ja, twierdzący, że będę interrexem, pomiędzy tym prezydentem a następnym prezydentem, i będzie dwóch prezydentów, którzy np. wyjdą z drugiej tury z różnicą 20 tys. głosów – przekonywał polityk.
Dla Lewicy to ustawa niefortunna
Platforma, mimo pewnych zastrzeżeń, uważa, że to przepisy idące w dobrym kierunku. Zablokować je może jednak egzotyczny sojusz PiS i Lewicy. - To nie jest ustawa incydentalna, ale niefortunna. Incydentalna kolaboracja ze złem jest złem. Ta ustawa nic nie zmieni – przekonywała Anna Maria Żukowska nie zgadzając się na jakąkolwiek obecność tzw. neosędziów w Sądzie Najwyższym. Z innych pozycji atak na propozycję Hołowni przypuścił PiS. - Zachowujecie się jak złodziej, który ukradł portfel i krzyczy „łapać złodzieja”. Pogłębiacie chaos, a my w tym udziału brać nie będziemy – mówił Marek Ast (67 l.).