Edward Lucas

i

Autor: materiały promocyjne

Edward Lucas: Brexit oznacza dominację Niemiec w Unii

2016-04-25 4:00

- Większość Brytyjczyków nie myśli o wyjściu z UE w kategoriach bezpieczeństwa. Dla nich liczą się wyłącznie kwestie gospodarki, migracji i suwerenności. Oczywiście trudno Brytyjczyków za to winić - w końcu bezpośrednio dotyczy to ich życia. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak Unia jest dla Wielkiej Brytanii ważna ze względu na jej bezpieczeństwo energetyczne czy przeciwstawianie się Putinowi. - mówi Edward Lucas, europejski korespondent dziennika "The Economist" w rozmowie z "Super Expressem".

- "Super Express": - Wielkimi krokami zbliża się referendum w kwestii pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Sprawa nie jest przesądzona, bo sondaże wskazują równowagę między przeciwnikami a zwolennikami Brexitu. Wszystko rozstrzygnie się w dniu referendum?

- Edward Lucas: - Zacznę od tego, że jestem wściekły na Davida Camerona. Przed Brytyjczykami najważniejsza decyzja, która określi przyszłość naszego kraju na najbliższe dekady. Samo referendum jest ogromnie ryzykowne. Uważam, że te kwestie nie powinny być rozstrzygane w ten sposób. To czyste szaleństwo. Jestem przekonany, że pozostaniemy w Unii, ale to zupełnie niepotrzebne zagrożenie nie tylko dla Wielkiej Brytanii, ale całej Wspólnoty. W szczególności dla tzw. krajów frontowych, jak Polska, które najbardziej stracą na naszym odejściu z Unii.

- Nawet jeśli Brytyjczycy zagłosują za pozostaniem w Unii, samo referendum niekorzystnie wpłynie na tę instytucję, która i tak w ostatnim czasie boryka się z samymi problemami?

- Oczywiście. Nawet jeśli zostaniemy w Unii, wyrządzi to wiele szkody. Podkreślanie egoistycznych narodowych interesów, jak robi to Cameron, zachęci inne kraje członkowskie do tego samego. Kiedy któreś z państw będzie borykać się z problemami wewnętrznymi, jego przywództwo uzna, że warto je rozwiązać za pomocą konfliktu z Brukselą. W końcu Brytyjczycy robili to samo. Podważa to wyłącznie jedność UE, a zysków nie ma z tego żadnych.

- Brytyjska prasa w ostatnich dniach chętnie pisze o tym, że zwolennicy Brexitu to tak naprawdę użyteczni idioci Kremla, który na Brexicie tylko by zyskał. To wyłącznie element kampanii przeciwko wyjściu z UE czy realne zagrożenie?

- Większość Brytyjczyków nie myśli o wyjściu z UE w kategoriach bezpieczeństwa. Dla nich liczą się wyłącznie kwestie gospodarki, migracji i suwerenności. Oczywiście trudno Brytyjczyków za to winić - w końcu bezpośrednio dotyczy to ich życia. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak Unia jest dla Wielkiej Brytanii ważna ze względu na jej bezpieczeństwo energetyczne czy przeciwstawianie się Putinowi. Ta ostatnia kwestia dla mnie osobiście jest kluczowa, choć w naszej debacie publicznej praktycznie nie istnieje.

- Uznajmy na moment, że Brytyjczycy opowiedzą się za Brexitem. Jakie to będzie miało konsekwencje? Domyślam się, że nie dotkną one wyłącznie Wielkiej Brytanii.

-Przede wszystkim wywoła to ogromne poczucie niepewności. W dalszej kolejności niekorzystnie wpłynie to na gospodarkę - inwestycje, miejsca pracy. Będzie to wiatr w żagle dla wszystkich populistycznych i eurosceptycznych polityków w Europie i może się okazać, że kolejne kraje, w których już dziś rządzą eurosceptycy, pójdą w ślady Wielkiej Brytanii. Będzie to również oznaczało przekazanie władzy w Unii Francji i Niemcom. Zwłaszcza Niemcom. A to wpłynie na nietrwałość UE. Ona działa dobrze wyłącznie wtedy, kiedy najsilniejsze kraje wzajemnie się równoważą. Mniejszym krajom daje to też poczucie, że mają równe szanse. Nie wyobrażam sobie, jak Unia może działać, kiedy jeden kraj praktycznie zdominuje tę instytucję.

- Niemcy samodzielnie rządzące Unią? To koszmar polskiej prawicy.

- No właśnie. Nie widzę praktycznie żadnego pozytywnego efektu opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię. Do tego chyba nie każdy Brytyjczyk rozumie, że ten krok to także zagrożenie rozpadem Zjednoczonego Królestwa. Szkoci już straszą, że wybiją się na niepodległość, jeśli opuścimy Unię. Tą samą drogą pójdzie też zapewne Walia. Będzie to też miało katastrofalny wpływ na Irlandię. Poza konsekwencjami gospodarczymi może się to wszystko zakończyć odrodzeniem się konfliktu w Irlandii Północnej.

- Układa się z tego scenariusz ogromnej katastrofy geopolitycznej.

- Absolutnie. Konsekwencje Brexitu mogą się okazać tragiczne. Dlatego za pośrednictwem "Super Expressu" chciałbym poprosić wszystkich Polaków, którzy mogą głosować w tym referendum, niech wezmą w nim udział. Niech zagłosują za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE. Potrzebujemy dziś pomocy Polski, tak jak w przeszłości Polska potrzebowała naszej. Mieszka u nas ok. 1 mln Polaków - jeśli każdy z nich przekonałby jednego Brytyjczyka do pozostania w Unii, my - przeciwnicy Brexitu - wygramy to referendum. Inaczej stracą na tym nie tylko Polacy mieszkający na Wyspach, ale także Polska, której pozycja w UE się osłabi.

- Myśli pan, że kryzys, jaki powoduje dziś możliwość Brexitu, sprawi, że Unia się zmieni? Słuchać dziś głosy od lewa do prawa, że aby przetrwać, musi się zreformować.

-Unia musi się zmienić. Dziś jest bowiem w opłakanym stanie - zaczynając od strefy euro, na jej polityce zagranicznej kończąc. Musimy skoncentrować naszą energię na pogłębianiu jednolitego rynku, budowie jednolitego rynku cyfrowego, co pozwoli na wzrost gospodarczy. Musimy aktywniej działać w polityce zagranicznej i użyć naszej siły, by zakończyć konflikt na Bliskim Wschodzie, co pozwoli rozwiązać kryzys migracyjny. Musimy pogłębić współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa, by poradzić sobie z terroryzmem. Potrzebujemy ogromnych interwencji w systemie bankowym, by poradzić sobie z jego kryzysem. Rozwiązując te problemy, sprawimy, że populistyczna fala, która dziś zalewa Europę i zagraża jej przyszłości, nie będzie tak wielka. Na tym skupmy naszą energię, a nie na tej głupocie, jaką jest Brexit.

Czytaj też: Tomasz Walczak: Jak polski kapitalizm zabija czytelnictwo

Nasi Partnerzy polecają