Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Jak polski kapitalizm zabija czytelnictwo

2016-04-24 19:23

Za nami Światowy Dzień Książki, który w naszym kraju wiąże się głównie z załamywaniem rąk nad stanem czytelnictwa Polaków. I rzeczywiście, statystki przerażają. 63 proc. Polaków nie przeczytało w ciągu roku żadnej książki. 19 proc. z nas żadnej w domu nie posiada. Czemu odwracamy się od literatury?

Z reguły tłumaczy się to stałym zestawem komunałów: o szkole, która zniechęca do czytania, o złej polityce kulturalnej, o drogich książkach. Pojawiają się też argumenty o zmianach nowoczesnych społeczeństw – kultura druku wypierana jest przez kulturę obrazkową. To, oczywiście, racja, ale takie stawianie sprawy w żadnym razie nie wyczerpuje tematu. W Polsce niskimi poziom czytelnictwa ma bowiem silny związek z kwestiami ekonomicznymi.

Czytanie, jak w ogóle każde obcowanie ze sztuką, jest silnie związane z kulturą wolnego czasu. Literatura stała się rozrywką dla mas wraz rewolucją przemysłową oraz rozwojem związanej z nią kultury popularnej. Zwłaszcza dwóch jej głównych elementów – edukacji i czasu wolnego właśnie. Zmiany społeczne, spowodowane przede wszystkim przez prężny ruch robotniczy, doprowadziły do tego, że przestaliśmy urabiać ręce po łokcie od rana do nocy. Oprócz snu i pracy nagle pojawił się czas na relaks. Wypełniała go m.in. literatura wszelkiej maści – od poczytnych powieści kryminalnych najniższych lotów po arcydzieła światowej literatury.

We współczesnej Polsce czas wolny staje się luksusem, na który nie każdy może sobie pozwolić. Niskie pensje, które często zmuszają do pracy na dwa etaty, presja pracodawców do wyrabiana nadgodzin skurczyły dobę przeciętnego Polaka. Do tego dochodzi przemęczenie, które sprawia, że po całym dniu harówy człowiek woli się odprężyć przed telewizorem niż wysilać się nad książką. Powracamy więc do mrocznych początków kapitalizmu, kiedy praca była główną ludzką aktywnością i wraz z tym umiera u nas kultura wolnego czasu. Nie ma się więc co dziwić, że amatorów literatury mamy w Polsce coraz mniej. Dziś czytanie znów staje się rozrywką głównie paniątek z dobrych domów, które jak przed laty zabijają czas przygodą z literaturą. Zwykły, ciężko pracujący człowiek na uniesienia literackie nie ma ani czasu, ani głowy.

Zresztą wystarczy spojrzeć, w których krajach UE czyta się najwięcej książek. W statystykach, królują Szwecja, Holandia, Dania, Wielka Brytania czy Niemcy – czyli państwa o modelu kapitalizmu z ludzką twarzą, gdzie czas wolny od pracy uważana jest za zdobycz cywilizacyjną i zwykłą świętość, a godne pensje, które wystarczają na życie, normą. Jeśli więc chcemy, by Polacy czytali więcej, musimy doprowadzić przede wszystkim do zmian na rynku pracy. Bez tego nawet najlepsze programy propagujące czytelnictwo nie pomogą.