Anna Maria Dyner Raport Walczaka 12.10.22

i

Autor: super express youtube.com/SuperExpress

Anna Maria Dyner u Tomasza Walczaka

Dyner o ciężkiej zimie: "Ukraińcy muszą być gotowi na zimno, które będzie odgrywało rolę psychologiczną" [Raport Walczaka]

2022-10-12 11:16

Anna Maria Dyner, ekspertka ds. polityki bezpieczeństwa Rosji z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w środę 12 października była gościem Raportu Walczaka. Z prowadzącym Tomaszem Walczakiem dyskutowała na temat zbrodni, jakich od poniedziałku zmasowanym atakiem rakietowym dokonuje Władimir Putin w Ukrainie.

O atakach rakietowych na Ukrainę. 1/3 infrastruktury energetycznej miała zostać uszkodzona. - Częściowo zależało na infrastrukturze energetycznej. Z dwóch powodów. Po pierwsze - kwestie społeczne. Obok celów cywilnych to są te cele, które są najbardziej odczuwalne społecznie. Jeżeli nie ma w domu prądu, jeżeli nie ma ogrzewania, jeżeli nie ma ciepłej wody albo wody w ogóle, to oddziałuje psychologicznie na społeczeństwo, wskazuje, że siły zbrojne Ukrainy nie były w stanie ukraińskich miast ochronić. Że Rosja, jeśli będzie chciała, to jest w stanie krytyczne cele atakować. To jeden element. Drugi element moim zdaniem został stosunkowo pominięty. Chodzi o przeszkodzenie Ukrainie w eksporcie energii elektrycznej do Polski. Strona ukraińska się tym dość mocno chwaliła, wskazując, że to jest ułamek podziękowania za to, co Polska dla Ukrainy zrobiła. Natomiast wywołuje to też bardzo wiele kłopotów po stronie ukraińskie. Energetycy ukraińscy starają się przywracać dopływ prądu i ciepła, ale wielu merów miast już podkreśla, że ta zima będzie trudna. Że społeczeństwo ukraińskie musi być przygotowane ewidentnie na zwykłe zimno, które będzie odgrywało rolę psychologiczną - stwierdziła Anna Maria Dyner.

Anna Maria Dyner: "Ukraińcy są przestraszeni, ale są nadal wkurzeni, są źli"

- Z punktu widzenia Putina, jak się patrzyło na niego w poniedziałek, to było widać, że był to prymitywny akt zemsty. Że chciał się zemścić za społeczną euforię za zniszczony most krymski, że chciał pokazać swoją siłę. W sumie w zasadzie poleciało około 110 rakiet. Najpierw strona ukraińska mówiła o około 80 rakietach w pierwszej dobie, 29 pocisków miało zostać wystrzelonych w drugiej. Sporo udało się zbić systemom obrony powietrznej. Czy Putin osiągnął swoje cele? Trudno określić. Ukraińcy są przestraszeni, ale są nadal wkurzeni, są źli. Myślenie o tym, żeby się przestać bronić wcale nie zakwitło w ukraińskim społeczeństwie. Nawet takie państwo jak Niemcy zareagowało i zaoferowało zestawy obrony przeciwlotniczej - podkreśliła ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

O tym, czy w ostrzałach rakietowych Ukrainy z początku tygodnia można dopatrywać się desperacji Rosji. - Częściowo tak. Jeżeli chodzi o ataki rakietowe to jest coś, co najprościej zrobić Rosji, przy najmniejszych stratach własnych, żeby razić cele na terenie całej Ukrainy i żeby zastraszyć społeczeństwo ukraińskie. Więc tutaj pod tym kątem był to stosunkowo racjonalny sposób zemsty. A czy był to akt desperacji? Oczywiście tak i myślę, że tych aktów desperacji jest i będzie coraz więcej. Jednak mimo wszystko okazuje się, że dozbrajane przez państwa zachodnie siły ukraińskie o wysokim morale są w stanie przeciwstawiać się siłom zbrojnym Rosji, czego nikt nie przewidział do tego stopnia. To pokazuje słabości strony rosyjskiej i siłę strony ukraińskiej - oceniła ekspertka.

Rozmowa Tomasza Walczaka z Anną Marią Dyner. Ekspertka PISM: "Baliśmy się, że Rosjanie będą prowadzili stałe ostrzały rakietowe. Gdyby to się stało, byłoby bardzo trudno obronić to państwo"

- Eksperci szacują, że Rosja utraciła sporo potencjału przez te dwa dni ataków. Myślę, że to jest prawda i tak należy to szacować, że gdyby Rosjanie mieli dużo więcej tych rakiet i to rakiet precyzyjnych, to to oblicze wojny mogłoby wyglądać inaczej i to od samego początku. Prawda jest też taka, że my na samym początku tej wojny baliśmy się takiego oto scenariusza, że Rosjanie będą prowadzili stałe ostrzały rakietowe. To się na szczęście nie stało. Gdyby się stało, to byłoby bardzo trudno obronić to państwo. Ale to też pokazuje słabości strony rosyjskiej, też znaczenie sankcji, bo za precyzyjność tych rakiet odpowiadały podzespoły, które nie są dostarczę już przez państwa zachodnie. Co oczywiście ma też o tyle złe konsekwencje - dobre są takie, że Rosjanie nie są w stanie produkować tak precyzyjnej broni - gorzej, że oni właśnie w ramach tych ostrzałów mogą chcieć ostrzelać konkretny budynek, ale z racji tego, że rozrzut tej broni będzie za duży, to taka rakieta spadnie na cele cywilne. Chociaż też nie ma co się oszukiwać, że Rosjanie te cele cywilne atakują. I to nie jest przypadek, że od początku wojny mamy obrazki z ostrzelanych szpitali, ośrodków zdrowia, przedszkoli, placów zabaw, parków, które są niszczone przez rosyjskie uzbrojenie - powiedziała Anna Maria Dyner.

- Na temat zaangażowania Białorusi w wojnę Rosji w Ukrainie. - Formowanie regionalnego zrgupowania wojsk rosyjsko-białoruskich to moim zdaniem sposób Łukaszenki na to, aby uniknąć zaangażowania Białorusi w działania zbrojne w Ukrainie. Nawet, jeżeli Putinowi znów przyszłoby do głowy znów otwierać front północny, to Łukaszenka bardzo chce wskazywać na inne zagrożenie. Bardzo stara się pokazać, że Białoruś musi zabezpieczyć inną granicę. Natomiast to, co Białoruś robi i będzie robiła jeszcze na szerszą skalę, niż robiła to w ostatnich miesiącach., t jest sprawa całego zabezpieczenia tyłowego: koszary, zakwaterowanie, aprowizacja, paliwa, smary, naprawy sprzętu. Pojawiają się też informacje, że białoruskie magazyny są opróżniane ze sprzętu, który trafia do Rosji. Był taki film z Orszy, gdzie widać było, jak jechały modyfikacje czołgów T-72 [czołgi produkowane od lat 70. XX w. - red.]. Eksperci mówią, że jeśli to były dobrze zakonserwowane czołgi, a prawdopodobnie były, bo Białorusini tym się różnią od Rosjan, że oni dbają o swój sprzęt, to one są w dobrej zdolności bojowej. One nie miały tych modyfikacji, które używane były w rosyjskiej armii, ale jeśli nie ma się niczego, to się ściąga choćby coś z demobilu w dobrym stanie. Tak można oszacować to, czym dysponują Białorusini - komentowała znawczyni polityki bezpieczeństwa Białorusi i Rosji.

Anna Maria Dyner: Chyba trzeba jednak z uznaniem traktować, co Łukaszenka mówi, że w jedną noc jesteśmy w stanie podejść pod granicę i w kolejną noc zająć połowę Białorusi

- Jeśli zaś chodzi o kwestię 100 tys. rosyjskich żołnierzy w Białorusi, to jeżeli bierzemy pod uwagę, że Rosja ma problemy z mobilizacją, to ja nie widzę tych 100 tys., które jest przerzucone na Białoruś. Ale oczywiście takiego scenariusza odrzucać nie można, bo my może zbyt często i zbyt na logikę patrzyliśmy do podręczników sztuki wojennej, jak jakieś działania powinny się odbywać albo nie powinny się odbywać. Z perspektywy wojskowego to w ogóle sądzę, że ta wojna jest bez sensu przy takich zgromadzonych siłach od samego początku, więc tu zawsze zostawiam to "ale", biorąc pod uwagę, jak wiele błędów Rosjanie popełnili wcześniej. Natomiast wracając do tego, co zapewnia Białoruś, to jest jeszcze zabezpieczenie medyczne. To jest też ewakuacja rannych, leczenie rannych rosyjskich. Łukaszenka cały czas stara się powiedzieć Putinowi "to jest wszystko, co możemy dać". A wracając do kwestii tego, dlaczego Łukaszenka zawnioskował o utworzenie tego zgrupowania wojsk, no to słusznie wskazał na modernizację po stronie polskiej, na to że do Polski mają trafić niedługo czołgi Abrams. Więc jeżeli patrzymy na zdolności po naszej stronie, to one są dużo lepsze niż po stronie białoruskiej. No więc chyba trzeba jednak z uznaniem traktować, co on mówi, że w jedną noc jesteśmy w stanie podejść pod granicę i w kolejną noc zająć połowę Białorusi. Trochę się śmieję, trochę ironizuję, ale zupełnie poważnie myślę, że ten straszak złym NATO, które grzechocze gąsienicami czołgów pod granicami Białorusi teraz Łukaszenka inaczej niż dwa lata temu wykorzystuje, żeby powiedzieć Putinowi "Wowa, przepraszam cię, ale ja mam złe NATO, ja muszę utrzymywać swoje siły przy wschodniej flance" - podsumowała ekspertka PISM, Anna Maria Dyner.