Kamil Durczok idzie na Wojnę z "Wprost" - ciąg dalszy sporu. Tematem okładki najnowszego wydania "Wprost" jest artykuł pt. "Kłamstwa Durczoka". Zaraz po pojawieniu się zapowiedzi tekstu Durczok poinformował na Twitterze, że po raz kolejny pozwie za to wydawcę tygodnika i dziennikarzy. Niedługo potem na swoim fanpage’u faceboowym poinformował, że na razie pozwie i oskarży Sylwestra Latkowskiego za informacje w wywiadzie opublikowanym w weekend na Dziennik.pl. - Zaliczyłeś niezłą wpadkę, kolego. Informuję, Sylwestrze, że wyniosłeś i ujawniłeś co najmniej jedną tajemnicę procesu. Jaką? Dowiesz się z procesu karnego i aktu oskarżenia, który wniesiemy niezwłocznie - zapowiedział Durczok. Przy okazji były prezenter TVN przypomniał, że wydawca i dziennikarze "Wprost" w czerwcu br. w pierwszej instancji przegrali proces wytoczony im za tekst o pobycie Durczoka w mieszkaniu znajomej, w którym znaleziono pornografię i ślady białego proszku.
Durczok i molestowanie? Drugi proces dobiega końca
Obecnie wciąż trwa proces sądowy dotyczący tekstów "Wprost" zarzucających Durczokowi molestowanie. Zdaniem byłego szefa Faktów większość świadków zeznających w sprawie została wezwana bez powodu. - Połowa mnie nie znała, 1/3 nie miała ze mną żadnego kontaktu. Z wezwania ogromnej części, podając kłamliwe powody, moi wrogowie i przeciwnicy się wycofali. Dlaczego? Bo się zrobiło absurdalnie, kiedy niektórzy widzieli mnie na sali po raz pierwszy i pukali się w czoło, pytani o jakieś molestowanie - czytamy na Facebooku Durczoka. - Ten proces o molestowanie miał się odbywać przy drzwiach otwartych. Tak chciałem ja i moi prawnicy. Druga strona, przyjmując taktykę „trałowania’, czyli zarzucenia sieci, bo a nuż coś się znajdzie, powołała ponad 100 świadków - ocenił. Kamil Durczok jeszcze raz podkreślił, że nie dopuścił się molestowania.
- Teraz ku końcowi zmierza drugi proces. Ważny, bo o rzekome molestowanie, którego nigdy nie było. Istotny, bo o resztki wiarygodności tytułu „Wprost”. O ile jeszcze takie istnieją… Proces, o którym konsekwentnie milczę, nawet w tej - jak oni to ujęli - „ofensywie PR”. Dla mnie to walka o prawdę i twarz - podkreślił dziennikarz.
Kamil Durczok przypomina przeszłość Latkowskiego
Drugą istotną kwestią poruszoną przez Durczoka na Facebooku jest przeszłość Sylwestra Latkowskiego. We wpisie były szef „Faktów” przypomniał, że w latach 90. Sylwester Latkowski był przez kilka lat w Rosji, bo wydano za nim list gończy w sprawie morderstwa, a pod koniec lat 90. został skazany za wymuszenia rozbójnicze i spędził ponad dwa lata w więzieniu. Na końcu wpsisu Durczok umieścił zdjęcia niektórych dokumentów, m.in. listu gończego.
Kamil Durczok o Michale Lisieckim - grozi ujawnieniem nagrania
Trzecia część wpisu Durczoka dotyczy wydawcy "Wprost" Michała Lisieckiego. Były szef "Faktów" przypomniał Lisieckiemu o wspólnej rozmowie sprzed kilku lat, w której wydawca "Wprost" miał narazić się na proces z Tomaszem Lisem.
- Ty, Michale Lisiecki, Wydawco „Wprost”, przerażony politycznymi konsekwencjami tego, co się stanie, po tym jak zwolniłeś Tomka Lisa, zameldowałeś się w moim gabinecie w TVN o 7.15 rano. Kiedy wszyscy Cię opuścili, błagałeś, żebym został felietonistą pisma, które 2 lata później mnie wykończyło - opisał Durczok nawiązanie tej współpracy. - Chcesz zapis tej rozmowy? Wzorem Twojego nabytku, Sylwestra Latkowskiego, nagrałem nasze spotkanie. To nie jest dla Ciebie wygodny zapis. Nie tylko Cię ośmiesza, ale także naraża na proces z Tomkiem Lisem. Doskonale wiesz, o co go wtedy oskarżyłeś. Mam to nagranie. Nie będzie Ci miło go posłuchać. Zwłaszcza przed sądem. Więc zanim się zaczniesz kreować na amerykańskiego magnata medialnego, zastanów się - ostrzega Lisieckiego Durczok.
ZOBACZ: Latkowski zdradza, jak Durczok miał MOLESTOWAĆ podwładne