Jak poważnie Putin traktuje pokój na wschodzie Ukrainy pokazało to, że kiedy deliberował z Poroszenką, Merkel i Hollande'em, do Donbasu wjechał rosyjski ciężki sprzęt. Przynajmniej on wziął sobie do serca słowa Fryderyka Wielkiego, że dyplomacja bez armat jest jak muzyka bez instrumentów. To nie tylko argument w negocjacjach, ale pokazanie Zachodowi, że na Ukrainie Putin może wszystko. "I co mi zrobicie?" - zdaje się pytać. Zresztą udowodnił już nieraz, że wszelkie umowy, pod którymi podpisuje się Rosja, są warte tyle, ile papier, na którym zostały one spisane. Czy trzeba przypominać, że już we wrześniu zeszłego roku w Mińsku porozumienia w sprawie pokoju zawierano, a i tak od rosyjskich rakiet i ciężkiej artylerii, którą Moskwa słała do Donbasu, zginęło tysiące ludzi?
Zresztą w rozmowach z Putinem absurd goni absurd. Jak podkreślała Angela Merkel, w końcowej fazie negocjacji prezydent Rosji Putin wywarł presję na separatystów, aby zgodzili się na rozejm. Że też pani kanclerz takie rzeczy przechodzą przez usta. Ile w końcu można udawać, że tzw. separatyści są jakąkolwiek stroną w tym konflikcie? Kto jak nie Putin decyduje, co mówią i robią? Wczoraj wieczorem donoszono, że bandyci Kremla na coś się zgadzają lub nie. Po co ta gra pozorów, jeśli jest ona na rękę jedynie Moskwie, która może dalej udawać, że to wewnętrzny konflikt ukraińsko-ukraiński. Zachód bez mrugnięcia okiem to wszystko żyruje.
Wracając do sprzecznych wypowiedzi Poroszenki i Putina, to zdaniem ukraińskiego prezydenta nie ma mowy o zmianach w konstytucji, które okupowanym terytoriom dawałyby jakąkolwiek autonomię. Putin z kolei twierdzi, że zmiany będą, a to kolejna sprawa, która nie wróży najlepiej trwałości pokoju. Poroszenko mówił też, że do końca roku Kijów ma przejąć kontrolę nad granicą z Rosją, ale na to Kreml raczej nie pozwoli. Uszczelnienie granicy sprawiłoby, że bez otwartej inwazji nie dałoby się rozmieścić rosyjskiej armii na Ukrainie, a ta krok po kroku mogłaby przepędzić separatystów ze swojego terytorium. Była już zresztą tego bliska w sierpniu ubiegłego roku i tylko najazd Rosji uratował pospolite ruszenie wszelkiej maści sprzedawczyków w Donbasie.
Wiemy więc, że wojna na Ukrainie prędko się nie skończy. Czas, żeby Zachód zrozumiał, że rozmowy rozmowami, ale to on powinien stawiać Putina przed faktami dokonanymi, a nie na odwrót.
Zobacz: Tomasz Walczak: Polityka prorodzinna w Polsce jest źle zaplanowana