Kampania niemal nie wykończyła ministra
Andrzej Szejna jest u szczytu swojej politycznej kariery. 51-latek to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polityków Lewicy, od pół roku jest wiceszefem polskiej dyplomacji. Niedawno walczył jeszcze o mandat w Parlamencie Europejskim. Jak się jednak okazało przesadził z intensywnością kampanii i tuż po wyborach wylądował u lekarza ze stanem przedzawałowym. - Miałem największy okręg małopolsko-świętokrzyski. Jeździłem po wszystkich miastach, miasteczkach i gminach. Jak skończyła się kampania poczułem ból w klatce piersiowej i wylądowałem u lekarza. Tam usłyszałem, że mogłem się nawet przekręcić i zostałem wysłany na L4 - zwierza się nam minister.
Minister musiał zwolnić
Polityk Lewicy poważnie potraktował ostrzeżenie wysłane przez jego organizm i postanowił przyhamować. Mimo, że już po tygodniu zwolnienia wrócił do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. - Wiem już, że musze zmienić priorytety. Nie mam już 20 lat, tylko 51. Tak się wysiliłem, że serce prawie nie wytrzymało. Trzeba trochę zwolnić. Zmienię dietę na zdrowszą, z większą ilością warzyw, muszę bardziej ułożyć tryb życia, to wszystko zalecił mi lekarz. Jestem jeszcze coś winien mojej rodzinie, a nie tylko polityce i partii - mówi nam Andrzej Szejna.
Pozostaje nam życzyć ministrowi zdrowia i wytrwałości w nowych, lepszych dla jego organizmu nawykach, nie tylko tych żywieniowych.
NIŻEJ ZDJĘCIA Z PRZYGOTOWAŃ DO BRUKSELI JEDNEJ Z POSŁANEK