Polska odczuje dramat Afganistanu
Dramat Afganistanu po wycofaniu się z niego wojsk amerykańskich, błyskawicznym upadku budowanego przez 20 lat państwa i przejęciu władzy przez obalonych tam lata temu Talibów, może wydawać się zbyt dalekim od nas wydarzeniem, które nie będzie miało na Polskę większego wpływu. A jednak już dotyka on Polski i za chwilę może dotknąć jeszcze bardziej.
Przede wszystkim niewiele brakowało, byśmy jako państwo stracili twarz. Gdy Słowacja czy Czechy wysyłały do Kabulu samoloty, by zabrać stamtąd nie tylko swoich obywateli, lecz także afgańskich współpracowników i ich rodziny, chroniąc ich przed niechybną śmiercią z rąk talibów, Polska gotowa była zostawić miejscowych, z którymi pracowała, na pastwę losu. Proponowała ewentualnie wybrać się po wizy do… indyjskiego Delhi. Jeszcze wczoraj rano premier Morawiecki bezradnie rozkładał ręce i mówi, że zaprzyjaźnieni Afgańczycy „się rozpierzchli”. Wojna w Afganistanie była także polską wojną. Byliśmy tam z Amerykanami, zgrywając globalnego gracza, ale z globalnymi interesami wiąże się globalna odpowiedzialność za tych, którzy nam na miejscu zaufali. Gdy inni dwoją się i troją, by pomóc „swoim” Afgańczykom, polski rząd nie robił w tej sprawie za wiele i dopiero fala krytyki sprawiła, że wysłaliśmy do Afganistanu swój samolot po swoich. To może być jednak lekcja, którą przyszli sojusznicy Polski, gdyby zachciało nam się znów jechać w świat, zapamiętają.
Za chwilę upadek Afganistanu zgotuje nam kolejny problem. Już dziś reżim Łukaszenki stworzył z Białorusi szlak przerzutowy dla migrantów, także z Afganistanu. Po objęciu władzy przez Talibów uciekinierów z kraju będzie jeszcze więcej, a Łukaszenka za twardą walutę, chętnie na granicę z Polską ich przerzuci. Kryzys migracyjny, który w 2015 r. nas ominął, za chwilę może się więc stać naszym udziałem.
Ciekaw tylko jestem, jak rząd zamierza sobie z tym poradzić. Zwłaszcza, że innym frontowym krajom UE, mierzącym kilka lat temu z niekontrolowaną migracją z Afryki i Bliskiego Wschodu, nie chciał pomóc w rozładowaniu przepełnionych obozów dla uchodźców, przekonując, że trzeba „pomagać na miejscu”. Jest więc niebezpieczeństwo, że tak jak my odmówiliśmy solidarności wtedy, tak dziś odmówi się nam solidarności w momencie nadciągającego kryzysu humanitarnego na naszej wschodniej granicy.
Wygląda więc na to, że daleki Afganistan zgotuje nam nie tylko wiele problemów, ale może też brutalnie zweryfikować buńczuczną politykę zagraniczną PiS.