"Super Express": - Rząd przedstawił bardzo sensowny w założeniach program mieszkaniowy. Czy jednak jest on realny?
Dr Sebastian Gajewski: - W mojej ocenie tak. Jest on sensowny nie tylko w tym aspekcie, że wychodzi naprzeciw niezaspokojonym potrzebom Polaków, ale także w tym sensie, że przewidziano dość konkretne ramy jego realizacji. Przewiduje on bowiem, że bazą majątkową w tym zakresie będą grunty należące do Skarbu Państwa. To jasne i konkretne rozwiązanie.
- Nie wiadomo jednak, jakie to grunty. W redakcji się zastanawiamy, czy rząd chciałby sięgnąć po grunty wojskowe czy kolejowe, ale to akurat takie proste nie będzie.
- Zasób nieruchomości Skarbu Państwa jest olbrzymi. Do tej pory te grunty były dysponowane w różny sposób. Agencja Mienia Wojskowego bardzo często je po prostu sprzedawała i w ten sposób finansowano budżet. O to bym się nie obawiał. Co do gruntów kolejowych nie chodzi o majątek PKP, które przecież są osobnym bytem, ale o dawne mienie kolejowe, które dziś należy do Skarbu Państwa. Sięgnięcie po nieruchomości należące do państwa jest o tyle dobre, że nie tylko umożliwi zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych dużej liczby Polaków, ale będzie to także bardzo silny impuls podażowy, który doprowadzi do spadku cen na rynku mieszkaniowym - zarówno przy zakupie lokali, jak ich wynajmie.
- Aby zadziałał w ten sposób, program mieszkaniowy musi być zakrojony na szeroką skalę. PiS unika jednak konkretnych liczb mieszkań, które chciałby w jego ramach oddać do użytku.
- To na pewno. Niemniej baza materialna do realizacji tego programu w postaci mienia Skarbu Państwa jest na tyle duża, że w mojej ocenia ten program jest możliwy do realizacji w skali potrzebnej do tego, by pozytywnie wpłynąć na rynek mieszkaniowy.
- Grunty się znajdą, ale to, co ma powstać na nich, trzeba będzie jakoś sfinansować. Rząd twierdzi, że da się to wszystko zbudować bezkosztowo dla budżetu, ale czy rzeczywiście?
- Bezkosztowo nic się nie odbędzie. Ten program będzie bardzo kosztowny. I nie mówię tu tylko o tym pierwszym filarze, tzn. budowie tanich mieszkań na wynajem, ale także o kolejnych segmentach. Program przewiduje bowiem m.in. silne wsparcie dla samorządów, które zdecydują się na budowę nowych mieszkań komunalnych. Jeśli więc jest jakaś słaba strona tego programu, to kwestia jego finansowania. Biorąc pod uwagę skalę zobowiązań, które rząd zaciąga, i obietnic, które składa, pojawia się wątpliwość, gdzie znajdzie na to pieniądze.
- Jest też jedna wątpliwość - rząd mówi, że chce odejść od własności na rynku mieszkaniowym na rzecz wynajmu, ale jednocześnie zapowiada, że po 30 latach regularnego spłacania czynszu będzie można takie mieszkanie przejąć na własność. To nie sprawi, że cały ten wysiłek pójdzie na marne i zasób mieszkaniowy znów się uszczupli?
- Ma pan rację, ale jednocześnie pamiętajmy, że ten program jest realizowany w konkretnym miejscu i konkretnym czasie, a przede wszystkim w określonych uwarunkowaniach kulturowych. Tak już jest, że jako społeczeństwo bardzo potrzebujemy własności. Stąd ten program nie osiągnąłby swoich celów, gdyby w grę nie wchodziło przejęcie mieszkania na własność przez najemcę. Dużo osób ostatecznie i tak decydowałoby się na zakup mieszkania.
Zobacz: Paweł Zalewski: Za PiS mogą "SE" podłączyć podsłuch