"Super Express": - W najnowszym sondażu Homo Homini dla "Rzeczpospolitej" PO odrobiła straty do PiS i obie partie dzieli już tylko 2 proc. Skąd udany pościg rządzącej partii?
Dr Rafał Chwedoruk: - Paradoks polskiej polityki polega na tym, że poparcie dla danego ugrupowania rośnie, jeśli jest ono często w mediach. Tak było np. z PSL, kiedy w dramatycznych okolicznościach doszło w nim do zmiany lidera. Partia zamiast tracić, co powinno być naturalnym odruchem dezorientacji wyborców, zyskała. Dlatego wynik PO to pokłosie ofensywy tej partii w ostatnim czasie.
Patrz: Rafał Chwedoruk: Tusk nie chce drażnić kierowców
- W przypadku tak umęczonej rządzeniem partii jak PO to takie proste?
- Po pierwsze, Polacy słyszą o tej partii. A po drugie, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie słyszeliśmy nic o wojnie wewnętrznej w PO, za to dużo było o kolejnych obietnicach rządu. Nie da się też ukryć, że specyfika pory roku sprzyja z natury rządzącym. Mieliśmy do czynienia z okresem świąteczno-noworocznym, który wiąże się z przypływem optymizmu i zwiększonej konsumpcji. W tym momencie naturalne dla partii opozycyjnych krytyczne komunikaty przebijają się trochę mniej.
- Spokój i stabilizacja wpływają pozytywnie na notowania PO, a okres ostrego starcia politycznego promuje PiS i obniża notowania Platformy?
- Myślę, że po pierwsze decyduje kieszeń, czyli koszty życia, oraz coś, co będzie najważniejszym czynnikiem w walce przez najbliższe dwa lata i na co orientują się co najmniej cztery główne partie, a mianowicie kwestia poczucia niepewności. Nie chodzi nawet o samą biedę, ale o to, że wielu obywateli po prostu nie wie, co będzie jutro. Zwłaszcza w kontekście bezrobocia. Warto zauważyć, że PO od kilku miesięcy, a w ostatnich tygodniach ze szczególnym nasileniem, wysyła komunikat, że już jest lepiej, a za chwilę będzie jeszcze lepiej.
- Przynajmniej w tym sondażu wydaje się, że to działa. Badanie prowadzono bowiem w czasie, kiedy Tusk prezentował kolejny pakiet obietnic, a media szeroko to komentowały.
- To trochę jak z giełdą i inwestorami - nie liczy się stan faktyczny, ale stan nastrojów. Tak samo jak inwestorzy kupują, widząc, że sytuacja jest optymistyczna, tak samo wyborcy przychylniej patrzą na partię, która tworzy miły klimat i obiecuje szybką poprawę sytuacji. Głównym pytaniem jest więc teraz, czy PO uda się przekonać, że świąteczna atmosfera przełomu roku będzie codziennością, czy też narracja czyhającej katastrofy w wykonaniu opozycji będzie bardziej przekonująca.
- Jak to może pana zdaniem wyglądać?
- Bardzo trudno przewidzieć. O ile bowiem jesteśmy mniej więcej w stanie określić poparcie dla PiS, SLD i PSL w liczbach bezwzględnych, o tyle szczególnie w przypadku Platformy jest ono jedną wielką niewiadomą.
- Dlaczego?
- W latach 2007-2011 pozyskała ona bowiem bardzo różnych wyborców. Najpierw była to olbrzymia liczba wyborców PiS, potem SLD. Partia ta rozmyła nieco swoją tożsamość. Zdobywała nawet miejsca, które nie były jej naturalnym zapleczem, jak ściana wschodnia czy wieś. Stąd liczba wahających się jest w przypadku PO największa. Taką huśtawkę możemy obserwować do wyborów parlamentarnych nieustannie. Choć jednocześnie uważam, że PO nie będzie wykazywała wielkich tendencji wznoszących, bo niektórych wyborców nie da się już odzyskać, jak tych zawiedzionych podniesieniem wieku emerytalnego. Zarazem nie ma też perspektyw na to, by w polskiej polityce wróciły chaos lat 90. i sytuacja, w której rządząca partia nie wchodzi do następnego parlamentu.
Dr Rafał Chwedoruk
Politolog, Uniwersytet Warszawski