"Super Express": - Polska została niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Co konkretnie, oprócz prestiżu, może nam to dać? Jesteśmy w stanie ugrać coś dla kraju w zamian za nasz głos?
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: - Rada Bezpieczeństwa to przede wszystkim ośrodek, w którym następuje wymiana informacji o najważniejszych kwestiach na świecie. I jednocześnie okazja do wnoszenia tych kwestii, które dla Polski są ważne, zmuszania opinii publicznej do tego, by zwróciły na te tematy uwagę. Wspominał pan, że to prestiż...
- Właśnie. Plus może te zakulisowe działania, bo jednak decydują stali członkowie...
- Wiemy, jakie jest obecnie znaczenie ONZ. Do tego Polska będzie członkiem bez prawa weta. Mimo tego słyszalność opinii Polski na różne tematy wyraźnie wzrośnie. Dlatego w kategoriach wymiernych korzyści politycznych powinniśmy brać to pod uwagę.
- W jakich kwestiach możemy być skuteczni i co może się udać przeforsować? Padła kwestia wraku i dowodów w śledztwie smoleńskim...
- Trudno odpowiedzieć konkretnie, bo Rosja jako stały członek Rady ma prawo weta i gdyby do weta doszło, to nie będziemy mogli tego przełamać. Będziemy jednak mogli maksymalizować koszty prestiżowe, wizerunkowe poprzez nagłaśnianie sprawy. Rosja może brutalnie odrzucić każdą opinię, ale nie jest w stanie sprawić, by wszyscy postrzegali jej posunięcia jako uzasadnione. Coś, co mogła robić pokątnie. To nie tylko kwestia stosunków polsko-rosyjskich, ale w ogóle polityki imperialnej Rosji w odniesieniu do Ukrainy czy innych obszarów okupowanych przez nią bezprawnie: w Gruzji, w Mołdowie.
- Coś konkretnego w czasie dwóch lat uda się osiągnąć?
- Oprócz utrudnienia zamiatania agresji rosyjskiej pod dywan wskazałbym utrudnianie prób gry politycznej na gruncie prawa międzynarodowego. Oprócz reagowania na bieżące wydarzenia, swoje znaczenie ma też wzmocnienie przekazu z całej Europy Środkowej i dodanie Polsce atrakcyjności w roli przekaźnika interesów naszych sąsiadów z regionu. Jeżeli ktoś jest atrakcyjny politycznie, to zwiększają się też jego zdolności negocjacyjne. Polityka działa na zasadach coś za coś...
- W dramatycznym momencie swojej historii, niestałym członkiem ONZ była Ukraina. Pańskim zdaniem udało się jej coś osiągnąć dzięki tej obecności?
- Na pewno nie pogorszyła swojej sytuacji i udało jej się osiągnąć więcej, niż gdyby tym niestałym członkiem Rady nie była. Nieco inną pozycję ma jednak strona sporu, bo jest oskarżana o bycie stronniczą, zaangażowaną bezpośrednio. Polska będzie jednak w zupełnie innej sytuacji. My nie będziemy sędzią we własnej sprawie. Choć trzeba pamiętać o wszelkich ograniczeniach, które wynikają z samego sposobu działania ONZ. To nie jest struktura, która może zmuszać mocarstwa do zachowań wbrew ich woli. Może jednak utrudniać, wiązać ręce, podnosić koszty działań ich brutalnej polityki. Lepiej mieć to narzędzie w ręku, niż go nie mieć.
- Plotkuje się o tym, że będzie nas reprezentował w ONZ Jacek Saryusz-Wolski, do niedawna europoseł Platformy Obywatelskiej, który zgodził się być kandydatem polskiego rządu na szefa Rady Europejskiej przeciwko kandydaturze Donalda Tuska. Coś jest na rzeczy?
- Nie, żadne tego typu informacje o personaliach do mnie nie dotarły.
Czytaj: SZOKUJĄCE ustalenia ekshumacji smoleńskiej: 8 ciał w JEDNEJ trumnie ofiary