- W którą stronę?
Polska dyplomacja powinna wysoko podnieść sztandar wolności i podkreślać, że nasz kraj nie może być Syberią Europy! Miejscem zesłania dla ludzi, którzy nie chcą tu mieszkać, krajem, do którego zwozi się ludzi z Niemiec i trzyma na siłę. Przecież, żeby ich tu zostawić, musielibyśmy ich zamknąć, a to byłaby niewola, słusznie potępiana przez Amnesty International. Polska powinna zatem dążyć do zapisu, który podkreślałby, że przyjmujemy tylko tych ludzi, którzy mają wolną i nieprzymuszoną wolę, by do Polski przyjechać.
- Byłoby chyba trudno z wypełnieniem zobowiązania przyjęcia 7 tysięcy uchodźców?
- Też mam takie wrażenie. Tylko dlaczego mamy na czyjś rozkaz być strażnikami ludzi trzymanych wbrew ich woli w jakichś obozach? Pozycja negocjacyjna podkreślająca prawo tych ludzi do wolności jest lepsza, mocniejsza niż ta, w której podkreślalibyśmy, że polskie społeczeństwo się boi albo jest nieprzygotowane. Ponadto fakty takie jak zamach w Paryżu mogą zmieniać elastyczność państw zachodnich. Nie ma się też co obawiać, że po odmowie wykonania zobowiązań przez Polskę to Europa zniesie sankcje wobec Rosji.
- Już tym straszono.
- Straszono, ale sankcje na Rosję nałożono przecież nie dlatego, że ktoś chciał zaspokoić interesy Polski. Sankcje były po prostu zbieżne z interesami wiodących mocarstw w polityce zagranicznej. Kwestia imigrantów może być pretekstem, ale nigdy nie będzie powodem złagodzenia sankcji. Taktykę negocjacyjną polskiego rządu oparłbym na haśle wolności i niezsyłania nikogo do nas na siłę.
- Po zamachach w Paryżu nastawienie europejskich polityków do imigrantów się nie usztywni?
- Zapewne tak, decyzje będą miały charakter zamykający granice, raczej wydalanie z UE niż przyjmowanie. Zachód będzie chciał jednak podkreślić, że winnymi tego nie są tamtejsi politycy, ale ci "źli Europejczycy" z Polski, Węgier, Słowacji, Rumunii.
- Po zamachach w Madrycie i Londynie nie było ostrej zmiany w polityce imigracyjnej w UE.
- Tak, ale tamte zamachy nie zbiegały się z tak dużą falą imigracji. Teraz jest inaczej. Nie można wykluczyć, że te zamachy i tak by się wydarzyły, ale obecnie w świadomości Europejczyków istnieje silny związek między imigracją a zamachami w Paryżu. I pojawi się nacisk wyborców na rządy w krajach UE, żeby nie przyjmować już tylu ludzi, co dawniej. I jeżeli politycy nadal będą chcieli być ministrami, premierami, będą musieli się temu naciskowi poddać.
- Minister Waszczykowski zaproponował, by młodzi imigranci z Syrii, mężczyźni w sile wieku, zamiast siedzieć w Europie na zasiłkach, sformowali armię, która pojedzie na wojnę z Państwem Islamskim i odbije dla nich ich kraj.
- Ten pomysł, zważywszy na tradycję polskiej emigracji, jest całkiem naturalny i zrozumiały. Sam miałem podobny pomysł, ale muszę przyznać, że jest to raczej nierealne. Syryjczycy lub Irakijczycy nie będą tym zainteresowani, bo to inna kultura polityczna. Oni nie są z tymi państwami aż tak związani, bo Syria lub Irak były stworzone jako państwa sztuczne. Nie wokół jednego narodu, ale wielu narodów i wyznań, skupionych w jednych granicach przypadkowo bądź na siłę.
Zobacz: Tomasz Walczak: To nie europejskie „lewactwo” i uchodźcy są przyczyną islamskiego fundamentalizmu