"Super Express": - Kto wygrał starcie konwencji partyjnych PiS i PO?
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: - Zdecydowanie lepiej wypadł Jarosław Kaczyński. W przeciwieństwie do Donalda Tuska przedstawił jakieś zamiary, zapowiedzi jakichś konkretnych działań. Premier głównie krytykował konkurencję i straszył.
- Zacznijmy zatem od PiS. Wystąpienie Kaczyńskiego można ocenić jako bardziej "narodowe" i antyunijne niż poprzednie...
- Nie odczułem, żeby ten styl aż tak się zmienił. Szef PiS nie mógł jednak abstrahować od dwóch rzeczy. Pierwsza to kryzys Unii Europejskiej. Druga to dostrzeganie zmian wewnątrz kraju. Jednym z zadań odpowiedzialnych sił politycznych jest to, żeby nie zostawiać miejsca na ugrupowania skrajne. Jeżeli już tak to interpretować, to interesem PiS jest, żeby na prawo od tej partii konkurencja nie powstała. To sensowna gra polityczna. I nie sądzę, żeby ktoś z rozsądnych komentatorów powiedział, że "potrzebna jest nam dziś bardziej radykalna siła polityczna na prawo od PiS".
- Prezes Kaczyński ani razu nie wspomniał też o Smoleńsku. Zaskoczenie?
- Nie, gdyż byłoby to odebrane jako kolejne utyskiwanie, że rząd nic nie robi. Kwestia tej tragedii i śledztwa jest obszarem, na którym mówi się już do przekonanych. Nie jest to temat w debacie, którym można zdobyć nowych zwolenników. Celem Kaczyńskiego w ten weekend było zaś chyba poszerzenie tej bazy wyborczej.
- Premier Tusk też chyba chce zdobyć nowe głosy?
- Tusk raczej starał się dalej nie tracić i konsolidować partię. Było widać, że szef PO przemawia w kontekście spadających notowań, a szef PiS rosnących.
- Donald Tusk podkreślił jednak, że nie da odebrać górnikom uprzywilejowanych emerytur, "bez względu na to, co mówią mądrale w Warszawie". Co więcej, premier radził tym, którzy chcieliby odebrania górnikom przywilejów emerytalnych, by "sami zjechali pod ziemię". Przez lata mówił coś skrajnie przeciwnego!
- To mogłoby dziwić. Wymagałoby jednak poważnego traktowania jakichkolwiek deklaracji Tuska. Tymczasem szef PO jest w stanie złożyć każdą deklarację, obieca wszystko, jeżeli uzna to za pomocne w osiągnięciu celu politycznego. Do treści nie przywiązywałbym żadnej wagi. Tuż przed paktem fiskalnym Tusk groził, że nie podpisze czegoś podobnego. Po czym od razu podpisał!
- Może powinien przeprosić za to, że zawiódł pewne oczekiwania? Zareagować na spadek w sondażach?
- Nie, to akurat rozsądna taktyka. Wszyscy wiedzą, kto w PO i rządzie podejmuje decyzje. I takie próby zrzucenia winy na innych byłyby odebrane źle. Mogłyby generować nowe podziały, a premierowi chodziło o konsolidację PO.
- To, że Grzegorz Schetyna nie będzie walczył z Tuskiem o fotel przewodniczącego, to dobra decyzja?
- Krótkoterminowo dobra. Rzeczywiste, a nie teatralne starcie mogłoby rozbijać partię. Teraz będzie jakaś premia za jedność. Długoterminowo trudno powiedzieć. Jeżeli premier Tusk stanie się obciążeniem wizerunkowym dla PO, to decyzja Schetyny może być błędem. Moment na ofensywną, a nie defensywną zmianę przywództwa był zapewne teraz. Uznaję jednak logikę tej decyzji. Tym bardziej że Schetyna to nie jest jakiś charyzmatyczny lider.
- Zaledwie 17 głosów (z ponad tysiąca) przeciwko prezesowi Kaczyńskiemu pokazuje, że tu na żadną zmianę przywództwa też nie ma miejsca. Taki brak kontrkandydata to nie błąd?
- Z punktu widzenia PiS nie. Aż tak szczegółowe śledzenie wewnętrznego życia partii dotyczy znikomego procenta elektoratu. W dodatku tego wyrobionego, który odebrałby taką kandydaturę jako teatralną. Taki kontrkandydat musiałby za coś Kaczyńskiego krytykować. W sytuacji rosnącej pozycji w sondażach nie ma na to miejsca. Wyborcy odczytują to tak, że przywództwo i propozycje Kaczyńskiego na razie się sprawdzają.
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski
Politolog, UŁ i KSAP