"Super Express": - Unia porozumiała się z Wielką Brytanią w sprawie warunków obecności tego kraju we Wspólnocie. Porozumienie zakłada m.in. ograniczenie praw do brytyjskich świadczeń dla pracowników z Polski. Rząd mówi jednak o sukcesie. Jest sukces czy nie ma?
Dr hab. Piotr Wawrzyk: - Ci, którzy już teraz mieszkają w Wielkiej Brytanii, raczej mogą być zadowoleni, bo nie zapowiada się, by mieli stracić jakiekolwiek prawa do świadczeń oferowanych przez Wielką Brytanię. Natomiast ci, którzy chcieliby na Wyspy wyjechać, powinni się już teraz na to decydować, bo zgodnie z porozumieniem o świadczenie będzie trudniej.
Sprawdź: Wałęsa: Nigdy nie dałem się złamać
- Czy nie za dużym kosztem polski rząd ratuje obecność Wielkiej Brytanii w Unii?
- Rzecz w tym, że polski rząd cokolwiek by w tej sprawie zrobił, naraziłby się na krytykę. Gdyby się upierał, by zachować wszelkie prawa dla przyszłych pracowników wyjeżdżających na Wyspy, i wręcz zawetował porozumienie, spotkałby się z ogromną krytyką ze strony opozycji, która oskarżałaby Beatę Szydło, że znów izoluje Polskę w Unii, że doprowadza do katastrofy, którą byłoby wyjście Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. Z drugiej strony mamy jednak ograniczenie praw dla Polaków. Choć i tak wydaje się, że zgodziliśmy się na taki wariant, który najmniej im szkodzi. Naprawdę mogło być dużo gorzej. Ograniczenie dostępu do świadczeń dotyczy bowiem wyłącznie Wielkiej Brytanii, a nie innych krajów, do których za pracą udają się nasi rodacy.
- Jest też dużo ważniejszy aspekt tego porozumienia, czyli kwestia pozostania Wielkiej Brytanii w Unii. Pierwsze sondaże robione po zawarciu porozumienia wskazują, że wśród Brytyjczyków przybyło zwolenników dalszej obecności we Wspólnocie. Sprawa jest uratowana?
- Zobaczymy, jak będą wyglądać kolejne sondaże. Na razie mamy do czynienia z pewną euforią, że porozumienie jednak jest. Dopiero za miesiąc, dwa będzie można ocenić, jakie są rzeczywiste nastroje. Tym bardziej że wyniki referendum, które David Cameron rozpisał na koniec czerwca, wcale nie muszą zależeć od zawartego z Brukselą porozumienia.
- Co będzie na to wpływać?
- Na przykład sprawa tego, jak Unia radzi sobie z kryzysem migracyjnym. Obrazki z francuskiego Calais, skąd imigranci próbują się dostać na Wyspy, a które sprawiają wrażenie, że nikt nie panuje nad sytuacją, mogą przemawiać do wyobraźni Brytyjczyków. Do tego dochodzi jeszcze kwestia stosunku Brukseli do rządu w Warszawie. Brytyjczycy są wyczuleni na kwestie suwerenności i z uwagą przyglądają się temu, jak unijni politycy odnoszą się do Polski. Procedura KE wszczęta przeciwko naszemu krajowi może zaszkodzić sprawie obecności Wielkiej Brytanii w UE.