Polityk zapytany czy nie przerażają go treści z ujawnionych już nagrań afery taśmowej oraz bezradność rządu w tej kwestii, odpowiedział, że - To, co usłyszałem na nagraniach, mniej - choć pokazuje przygnębiający obraz mentalności części elit obozu władzy. Bardziej natomiast zdumiewa to, że do tej pory nikt nie umiał zatrzymać wycieków. To rzeczywista słabość państwa. Dziennikarz przywołał więc sytuację, w której prezes dużego koncernu państwowego proponuje sfinansowanie koncertu, którego celem byłaby pomoc PO w kampanii wyborczej. Ludwik Dorn uznał, że sprawa śmierdzi, ale w granicach cywilizowanych. Z pewnością nie standard skandynawski, ale już francuski - w 100 proc. W takich sytuacjach lubię cytować Edouarda Herriota, zasłużonego mera Lyonu i świetnego znawcę kuchni francuskiej, a przy tym wielokrotnego premiera Francji i ministra spraw zagranicznych w III Republice. On użył metafory, porównując politykę do kiełbasy z flaków - przysmaku z Lyonu, który jest rzeczywiście przepyszny, ale nieco trąci. Na tym właśnie polega jej urok. Jeśli flaki się za bardzo wyczyści, to zabije się zapach, ale też smak. Herriot kiedyś powiedział: polityka powinna być jak kiełbasa z flaków - zalatywać gównem, ale nie za bardzo. To nie jest tak, że Polska pod rządami Platformy Obywatelskiej stała się szambem. Może ostatnio za bardzo zaczęło zalatywać gównem, ale na pewno nie zamieniła się w szambo.
Innym ciekawy fragment rozmowy rozpoczął się od pochwał skierowanych do PO za darmowe podręczniki dla dzieci rozpoczynających naukę. Jak zaznaczył, już rząd PiS chciał je wprowadzić, ale ówczesny minister edukacji - wolał walczyć z Gombrowiczem, zamiast się tym zająć. Dziennikarz przytomnie zauważył, że krytyka jest skierowana w stronę Romana Giertycha, który obecnie współpracuje z PO. Dorn jednak w ogóle się tym nie przejął i stwierdził kategorycznie - On nie ma formalnego poparcia PO, także jeśli ktoś mnie o niego zapyta, to powiem: Giertych do wora, a wór do jeziora. Zaznaczył jednak, że o Michale Kamińskim się nie wypowie, ponieważ jest formalnym członkiem PO, jakkolwiek - co sobie o nim myślę, to moje.
Poruszono również temat mandatów drogowych, gdzie policja wlepia takowe, byleby tylko wyrobić normy statystyczne, zaś sensowność mandatu się przestaje liczyć. Według niego wymaga to interwencji ministra spraw wewnętrznych i dziwi się, że nikt nie widzi absurdu takiej sytuacji. Dorn stwierdza, że według niego nie jest to celowy zabieg minister, a raczej konsekwencja braku odpowiedniego nadzoru nad działaniami policji. Na ripostę dziennikarza, że w takim razie przedstawia minister jako osobę nieudolną odpowiedział po chwili milczenia - Powiedzmy, że ciągle się uczy, co to znaczy być szefem MSW.