"Super Express": - Czy Solidarność Śląsko-Dąbrowska stała się organizacją popierającą krwiożerczy kapitalizm?
Dominik Kolorz: - (śmiech) Podtekstem pytania jest, jak rozumiem, moja współpraca z Ruchem Kukiza, w którym są różne środowiska, od liberałów przez lewicowców po związkowców. Ale wbrew pozorom środowiska te potrafią się porozumieć. Przypomnę, że na Śląsku od paru lat prezentujemy pogląd, że przedsiębiorstwo - pracownik i pracodawca to jedno. Że jak pracownikowi będzie dobrze, to będzie to korzystne dla właściciela firmy, jak będzie dobrze przedsiębiorcy, będzie to z korzyścią dla pracownika. Element krwiożerczego kapitalizmu rzeczywiście w Polsce istnieje, ale bardziej ma on miejsce w firmach z udziałem kapitału zagranicznego, który traktuje pracowników jak niewolników, związkowców jak bandytów, a poprzez wykorzystywanie kulawego systemu podatkowego wyprowadza pieniądze za granicę i drenuje kieszenie Polaków.
- Ostatnio okazało się, że niemieckie sieci handlowe otrzymały miliard dolarów od Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego na ekspansję w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce. Czemu pana zdaniem miało to służyć?
- Chyba temu, by zniszczyć w Polsce konkurencję i drobnych handlowców. Co, niestety, w dużej mierze się udało. Ruch Kukiza opowiada się za wprowadzeniem podatku od przychodów dla sieci wielkopowierzchniowych w wysokości 1,5-2 proc. Byłby to podatek uczciwy, a sieci te nie wyprowadzałyby pieniędzy za granicę. Przy okazji należy uczynić niedziele wolnymi od handlu wielkopowierzchniowego. Dzięki temu uda się odbudować polski handel i rodzime sklepy.
- Paweł Kukiz powiedział, że nie ma programu wyborczego, bo to ściema, ale ma długoterminową strategię działania. Między innymi ma zakładać połączenie ognia z wodą, czyli postulatów związków zawodowych i liberalnego Centrum im. Adama Smitha. W jakich sprawach jesteście w stanie się porozumieć?
- Ta strategia jest dopracowywana. W sprawach gospodarczych zarówno my, jak i Centrum Adama Smitha będziemy dążyć do tego, by zmniejszyć opodatkowanie. Zaczynając od VAT, kończąc na PIT. Obniżka powinna objąć zarówno przedsiębiorców, jak i podatników. Czy będzie to obniżka znacząca, czy może obniżka rozciągnięta w czasie przy jednoczesnym podwyższeniu kwoty wolnej od opodatkowania, zależy między innymi od poznania odpowiedzi o faktyczny stan finansów państwa. Jedni mówią, że zadłużenie wynosi bilion, inni, że półtora biliona. Od poznania odpowiedzi na to pytanie uzależnimy to, jak znacząco obniżymy podatki. Jednak ani dla nas, ani dla Centrum im. Adama Smi-tha, ani dla przedsiębiorców nie ulega wątpliwości, że im niższe podatki, tym większa koniunktura gospodarcza, a co za tym idzie wpływy do budżetu.
- Neoliberałowie od lat mówią o tym, że remedium na kłopoty przedsiębiorców jest likwidacja oskładkowania umów o pracę, elastyczny Kodeks pracy, umowy śmieciowe. Chyba trudno takie stanowisko uznać za zbieżne z postulatami związków zawodowych?
- W ani jednej rozmowie w gronie ludzi opracowujących strategię Ruchu Kukiza nie padła propozycja, by praca była "ośmieciowana". Wręcz przeciwnie - oskładkowanie umów o pracę staje się postulatem oczywistym, a skrajni liberałowie, o których pan wspomniał, w Ruchu Kukiza na szczęście nie występują.
- Przed laty związek zawodowy Solidarność współpracował z Pawłem Kukizem w ramach Platformy Oburzonych. W wyborach prezydenckich Piotr Duda poparł swojego imiennika, Andrzeja Dudę. Pan jako lider Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej opowiedział się za Pawłem Kukizem. Dlaczego?
- Solidarność jako cały związek poparła Andrzeja Dudę i zaapelowała o głosowanie na kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Solidarność jest jednak organizacją demokratyczną. Jako Dominik Kolorz poparłem Pawła Kukiza w pierwszej turze wyborów prezydenckich. I jako wyborca Kukiza przed drugą turą oficjalnie ogłosiłem, że popieram Andrzeja Dudę.
- No dobrze. Ale dlaczego zdecydował się pan na współpracę z Kukizem, a nie z PiS?
- Z natury nie ufam partiom politycznym. Zmuszony do wyboru między partiami wybrałbym PiS. Ale na szczęście powstało coś takiego, jak bezpartyjny i autentycznie obywatelski Ruch Pawła Kukiza. Nie jest inspirowany przez żadne służby ani przez skompromitowanych polityków. Dlatego zdecydowałem się ten ruch poprzeć. Szczególnie że zgadzamy się nie tylko w kwestiach ekonomicznych, ale także w sprawach takich jak referenda obywatelskie, które, przypomnę, od wielu lat są kluczowym postulatem Solidarności. Sam Paweł Kukiz jest gorącym patriotą, jest zdecydowanie bardziej naturalny niż partyjni liderzy.
- Jest pan reprezentantem Ruchu Kukiza na Śląsku. Wystartuje pan w wyborach parlamentarnych?
- Zdecydowanie nie. Nie zamierzam nigdzie kandydować ani zajmować żadnych ministerialnych stanowisk. Odbyłem z Pawłem męską rozmowę. Będziemy współpracować do momentu, w którym zmienimy Polskę. Pozostaję jednak liderem Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności. A Solidarność za dobre nagradza, a za złe karze. Gdyby się okazało, w co nie wierzę, że Ruch Kukiza skręca w złą stronę, to na własnym grzbiecie poczuje górniczy kilof. Tak jak odczuwały go różne partie polityczne.
- Wyborców Ruchu Kukiza najpierw niepokoiły nazwiska skompromitowanych polityków, którzy chcieli do was się przykleić, jak choćby Andrzej Jagiełło, bohater afery starachowickiej. Wiemy, że na liście się nie znajdzie, a kolejni byli politycy są "wycinani". Wciąż jednak nie wiemy, kto będzie waszym kandydatem. Wasz ruch jest wielką niewiadomą, co chyba zaowocowało spadkiem w sondażach?
- Rzeczywiście w ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z niespójnością przekazu. Było to związane z tym, że musieliśmy pożegnać się z ludźmi, którzy uznali Ruch Kukiza za trampolinę do dalszej kariery. Uznali, że Ruch Kukiza jest łódką, do której można się przykleić. Chwasty są już wyplewione, możemy spokojnie przystąpić do budowania struktur. Jestem przekonany, że na listach pojawią się ludzie ideowi, a także fachowcy, którzy odpowiednie elementy naszej strategii programowej będą wcielać w życie.
- Z kim pana zdaniem Ruch Pawła Kukiza może stworzyć koalicję po wyborach?
- Mogę tylko zacytować Pawła, który powiedział, że prawie z każdym, kto będzie w stanie zmienić państwo, doprowadzić do zmiany w konstytucji, w systemie sądowniczym, prawie podatkowym. Kto ma do zaoferowania to, żeby to państwo było lepsze. Na razie jednak zróbmy jak najlepszy wynik w wyborach, a potem będziemy się zastanawiać nad ewentualną koalicją.
Zobacz: Były minister zdrowia bohaterem! Uratował nieprzytomnego w samolocie