Do końca nie wiedzieli, że śmierć jest tuż-tuż

2010-01-27 2:00

Historię KL Auschwitz-Birkenau przedstawia wybitny znawca tematu dr Franciszek Piper

"Super Express": - Jest pan jednym z najbardziej zasłużonych badaczy liczbowego bilansu ofiar KL Auschwitz-Birkenau. Ilu ludzi zginęło w tym miejscu?

Franciszek Piper: - Moim zdaniem co najmniej 1 mln 100 tys. Do Konzentrationslager Auschwitz-Birkenau przywieziono co najmniej 1 mln 100 tys. Żydów - w tym 438 tys. Żydów węgierskich i ok. 300 tys. Żydów polskich - zginęło 960 tys. z nich. Z przywiezionych ok. 140-150 tys. Polaków zginęło 70-75 tys., z 23 tys. Romów - ok. 20 tys., z 15 tys. jeńców sowieckich ocalało ok. 100 osób, z 25 tys. więźniów innych narodowości zginęło ok. 15 tys.

- Pierwszy transport do obozu przybył 14 czerwca 1940 r...

- Przywieziono wówczas 728 polskich więźniów politycznych z Tarnowa. Wiozący ich pociąg, zanim dotarł na miejsce, zatrzymał się w Krakowie. Tam przez megafony usłyszeli informację o kapitulacji Paryża. Ta informacja odbierała nadzieję, która wiązała się ze zwycięstwem aliantów zachodnich i polskich żołnierzy walczących wraz z nimi przeciw Niemcom.

Przeczytaj koniecznie wywiad z prof. Władysławem Bartoszewskim

- Jak można speriodyzować historię tego obozu?

- Można ją podzielić na dwa okresy: w pierwszym głównymi ofiarami byli etniczni Polacy, w drugim głównymi ofiarami stali się Żydzi przywożeni z całej okupowanej Europy. Za cezurę możemy przyjąć 26 marca 1942 r., kiedy przywieziono 999 słowackich Żydówek.

- Kiedy zaczęto używać komór gazowych?

- Pierwszej użyto we wrześniu 1941 r. Jej ofiarami byli sowieccy żołnierze wzięci do niewoli podczas trwającej od trzech miesięcy wojny niemiecko-sowieckiej. Masowa zagłada Żydów rozpoczęła się na wiosnę 1942 r.

- Ale nie wszyscy Żydzi ginęli w komorach gazowych...

- Masowe transporty żydowskie przybywające do obozu poddawano na rampie wyładowczej selekcji. Zdrowych, młodych i silnych - około 20-30 proc. przybyłych - przeznaczano do pracy, a niezdolnych do pracy, czyli głównie kobiety, dzieci, starców, kaleki, niezwłocznie zabijano w komorach gazowych.


- Ducha z ich ciał wyciągał gaz, a ciało popielił ogień w piecu...

- Ci ludzie nie wiedzieli, dokąd są wiezieni - utrzymywanie ich w nieświadomości było podstawową zasadą. Pędząc ich z jednego miejsca do drugiego - z getta do obozu przejściowego i dalej - mówiono im, że jadą na przesiedlenie, do pracy. W końcu stawali nadzy w komorze gazowej, która wyglądała jak natryski. Większość z nich do końca nie zdawała sobie sprawy, że śmierć jest tuż-tuż. Przecież takie miejsce zagłady nie istniało dotąd w dziejach ludzkości.

- Na czym polegała praca więźniów w obozie, że opatrzoną ją hasłem: wyniszczenie przez pracę?

- Na początku zatrudniano ich wyłącznie przy rozbudowie obozu, przy obsłudze urządzeń masowej zagłady, przy sortowaniu rzeczy pozostałych po zamordowanych i w rolnictwie przyobozowym. Od 1941 r. zaczęto ich zatrudniać w niemieckim przemyśle. Pierwszy był koncern IG Farben. Notabene, istniał do 2003 r., kiedy zbankrutował. Od 1942 r. liczba firm niemieckich zaczęła szybko rosnąć. Więźniów zaczęto zatrudniać również w kopalniach, gospodarstwach hodowlanych i leśnych. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów od obozu, głównie na Śląsku, powstała cała sieć obozów filialnych. Jednak napływ transportów był tak wielki, że znaczna część więźniów była niezatrudniona - wegetowała w przepełnionych barakach, padając ofiarą egzekucji, głodu, epidemii. Zatem przy masowym wykorzystaniu siły roboczej istniało jej marnotrawstwo. Inaczej było w obozach w głębi Rzeszy, gdzie nie było takiej możliwości uzupełniania siły roboczej, więc oszczędzano ją. W Auschwitz takiej potrzeby nie było. Wycieńczonych więźniów zabijano i zastępowano nowymi.

- Dlaczego alianci nie zbombardowali obozowej infrastruktury? Albo chociaż linii kolejowych, po których wieziono ludzi na śmierć?

- Początkowo nie dowierzali informacjom przekazywanym przez polski ruch oporu - sądzili, że to przesada. Później zaś Churchill wielokrotnie powtarzał, że ratunek osobom prześladowanym przez reżim hitlerowski może przynieść wyłącznie klęska III Rzeszy. I na tym się koncentrowano.

- Gdy 14 czerwca 1940 roku na międzystacji w Krakowie pierwsi więźniowie Auschwitz tracili nadzieję, to pod Łukiem Tryumfalnym personel sowieckiej ambasady witał Niemców kwiatami. Jak w kontekście takiego początku historii obozu oceniać jej koniec - dzień 27 stycznia 1945 r., gdy na jego terenie pojawili się czerwonoarmiści?

- Ten konkretny dzień można oceniać wyłącznie pozytywnie. 7 tys. więźniów z likwidowanego obozu otrzymało wolność. Dla nich było to wyzwolenie. Obóz był likwidowany, zresztą bardzo brutalnie, właśnie dlatego, że zbliżała się Armia Czerwona. Gdyby nadeszła później - istniałby dłużej. Oczywiście w zupełnie innych kategoriach należy oceniać sowiecko-niemiecką współpracę do czasu wybuchu wojny między tymi państwami i to, że ponownie znajdując się na polskich ziemiach, sowieccy żołnierze torowali drogę dla porządku politycznego narzucanego siłą.

- Jaki był los załogi obozu po wojnie?

- Przed sądem udało się postawić zaledwie około 10 proc. spośród ponad 8000 funkcjonariuszy obozowych, którzy w różnych okresach pełnili w nim służbę.

- Ktoś z funkcjonariuszy obozowych może jeszcze żyć?

- Nie można tego wykluczyć.

dr Franciszek Piper

Do czasu przejścia na emeryturę kierownik Działu Historyczno- -Badawczego Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau