Bartoszewski: Obchody wyzwolenia obozu Auschwitz powinny mieć wymiar światowy

2010-01-27 8:00

W 65. rocznicę oswobodzenia więźniów z obozu Auschwitz-Birkenau o obchodach i stosunkach między Polakami, Niemcami i Żydami mówi prof. Władysław Bartoszewski

"Super Express": - Panie profesorze, dziś przypada 65. rocznica wyzwolenia obozu w Auschwitz. W jaki sposób powinniśmy ją obchodzić?

Prof. Władysław Bartoszewski: - Tak, jak to czynimy od lat. Dopóki żyją jeszcze byli więźniowie obozu, świadkowie tamtych wydarzeń, należy ich zapraszać i pozwolić im się wypowiadać. Za jakiś czas, kiedy nieubłagane czynniki biologiczne sprawią, że nie będzie to już możliwe, powinniśmy wychowawczo utrwalać w pamięci ludzkiej to doświadczenie, które dotknęło ludzkość na polskiej ziemi ze strony niemieckiego okupanta. Ponieważ stało się to na naszej ziemi, to nas będzie po wszystkie czasy interesować bardziej niż zjawiska i zdarzenia, które wydarzyły się gdzie indziej. Pamiętajmy jednak, że zagłada bynajmniej nie objęła tylko Polaków i polskich Żydów. To sprawa znacznie szersza, z czego często nie zdajemy sobie sprawy. Przykładowo, w samym Auschwitz zginęło około 400 tysięcy węgierskich Żydów. Można więc powiedzieć, że te obchody powinny być zjawiskiem europejskim czy światowym, a nie tylko polsko-żydowskim.

Przeczytaj koniecznie: Do końca nie wiedzieli, że śmierć jest tuż-tuż

- Niemcy wyrządzili narodowi polskiemu i żydowskiemu ogrom cierpień. Na tym tle warto zapytać, dlaczego dzisiejsze relacje Niemców z Polakami i Żydami są lepsze niż polsko-żydowskie, czyli relacje dawnych ofiar?

- Nie uważam, żeby relacje polsko-żydowskie były złe. Jeśli mówimy o państwie polskim i państwie Izrael, to relacje między oboma krajami są dziś najlepsze od chwili, gdy powstało państwo żydowskie. Nie dostrzegam też specjalnych napięć między Polakami i Żydami w samym Izraelu. Warto też podkreślić, że nie ma czegoś tak ogólnego, jak stosunki między Polakami a Żydami w innych krajach. Te kontakty i reakcje są mocno zróżnicowane: inne są z Żydami angielskimi, inne z amerykańskimi, inne z rosyjskimi. Nie da się ich jednoznacznie określić. Myślę jednak, że w tej dziedzinie zaszła w ostatnich dwudziestu latach istnienia wolnej Polski zauważalna zmiana na lepsze.

Czytaj dalej>>


-Jak by pan określił nasze obecne relacje z Niemcami? Czy jest tam w ogóle miejsce na przyjaźń? I czy to my powinniśmy o nią zabiegać?

- Nie wiem, jakie są oczekiwania naszych zachodnich sąsiadów. W umowie koalicyjnej obecnego rządu niemieckiego jest jednak formalnie powiedziane, że zadaniem i dążeniem tego rządu jest pogłębienie przyjaźni z Polską. Z oczywistych względów postrzegam to sformułowanie pozytywnie. Trudno zresztą z awersją podchodzić do kogoś, kto nieprzymuszony deklaruje, że chce mieć przyjazne stosunki. Nie wiem jednak, na ile tę deklarację należy traktować dosłownie. Wydaje mi się, że budowanie przyjaźni to proces długotrwały - zarówno między ludźmi, jak i społeczeństwami. Polacy i Niemcy powinni dążyć do pewnej normalizacji we wspólnych kontaktach. Opierałaby się ona na obustronnym szacunku i traktowaniu siebie nawzajem tak, jak innych narodów. Ani gorzej, ani lepiej.

- Meandry wzajemnych relacji polsko-niemieckich opisuje pan w swojej najnowszej książce "O Niemcach i Polakach. Wspomnienia. Prognozy. Nadzieje". Na spotkaniu promocyjnym powiedział pan: "To najdziwniejsza książka, jaką w życiu napisałem".

- Najdziwniejsza, gdyż jest zarazem zbiorem mych wspomnień, czymś w rodzaju pamiętnika, jak i książką przedstawiającą fakty. Zobiektywizowanym wykładem informacyjnym dotyczącym pewnych problemów w stosunkach polsko-niemieckich w najnowszej historii, jak i zmian, które zaszły w relacjach między nami.

Władysław Bartoszewski

Żołnierz Armii Krajowej, więzień Auschwitz i uczestnik Powstania Warszawskiego, dwukrotny minister spraw zagranicznych III RP, historyk i pisarz, obecnie doradca premiera Tuska