Wiem, wiem, intencje są może i szczytne. Nakaz, by apteką kierował farmaceuta, a więc osoba fachowo znająca się na lekarstwach, nie jest z gruntu zły. A dla pacjenta może być korzystny. Rozumiem, że to ma być też forma ochrony polskich aptek przed konkurencją wielkich sieci. Ale dla trzykilometrowej odległości między dwiema aptekami nie znajduję uzasadnienia. O ile jeszcze rozumiem (ale nie popieram!) pomysły ograniczania liczby nocnych sklepów z alkoholem, tak ograniczanie liczby miejsc, w których można kupić leki, jest po prostu absurdalne. I nieludzkie, biorąc pod uwagę, że z aptek korzystają jednak głównie, co w sumie logiczne, osoby chore.
To nie pierwszy absurd w tym roku. Lex Szyszko w założeniu miało zerwać z absurdem polegającym na tym, że koło domu nie można wyciąć drzewa, które może zagrażać mieszkańcom posesji. Wystarczyło prawem tym objąć jedynie posesje mieszkalne. Niestety, ustawodawca poszedł dalej, pozwolił na wycinanie drzew niemal wszędzie. I nastąpiła masowa wycinka.
Warto przypomnieć też o zaskakującym prawie nakazującym rolnikom ewidencjonowanie wszystkich, którzy wejdą do obory. Jednocześnie Ministerstwo Rolnictwa postanowiło zakazać wchodzenia do obór psom (pasterskim także!) oraz kotom (zapewne, by ucieszyć wiejskie gryzonie). Zaraz, zaraz! A może to prawo o aptekach też ma służyć ewidencjonowaniu ludzi? Sprawdzaniu, kto jakie kupuje lekarstwa i na co się leczy? Bo innego logicznego wyjaśnienia nie widzę.
Zobacz także: Wipler przeprosił w końcu policjantów