Odbył się "Protest Wolnych Polaków", przemawiali politycy PiS
"Protest Wolnych Polaków" zainicjowany przez PiS 11 stycznia 2024 roku o godzinie 16, ściągnął do Warszawy protestujących z całej Polski, którzy przyjeżdżali samochodami i autokarami, często wraz z politykami PiS. Mariusz Błaszczak przed protestem zapowiadał, że jest to marsz przeciwko "siłowemu przejmowaniu mediów". Z kolei Jarosław Kaczyński mówił, że protest jest "w obronie wolności słowa, mediów i demokracji".
Demonstranci spotkali się pod Sejmem, krzyczeli również "wolne media". Pod Sejmem pojawiły się z tego powodu barierki, choć marszałek Szymon Hołownia twierdzi, że to kwestia zaleceń Policji oraz życia i zdrowia funkcjonariuszy. Rzeczniczka Marszałka Sejmu Szymona Hołowni Katarzyna Karpa-Świderek przekazała, że po proteście zostaną zdemontowane.
- Pan uciekł przed posiedzeniem Sejmu, przywrócił pan znowu te płotki. Dlaczego pan się boi? Panie Szymonie Hołownia, marszałku rotacyjny. Dlatego, że pan nie zna i nie przestrzega Konstytucji RP. Potrafi pan nad nią tylko płakać. A w Konstytucji jest napisane, że to naród, ten naród, sprawuje władze zwierzchnią, ten naród jest pana szefem, ten naród musi pan przeprosić za to, że pogwałcił pan konstytucję – mówił Przemysław Czarnek w trakcie protestu.
Na manifestacji obecnych było wielu polityków PiS, w tym prezes Jarosław Kaczyński, były już premier Mateusz Morawiecki, szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, a także Rafał Bochenek, czy wcześniej wspomniany minister edukacji Przemysław Czarnek. Na miejscu były także żony Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy zostali już ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Demonstracja przeniosła się pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, organizatorzy stwierdzili, że to był "spontaniczny pomysł". W trakcie protestu przekazywali również, że wyłączono sygnał i dekodery Telewizji Republika. Protestujący zakończyli marsz na Placu Powstańców pod siedzibą TVP.
Przemówienie Jarosław Kaczyńskiego na Proteście Wolnych Polaków
- Wolne media są po to, aby władza była kontrolowana. Oni mają zamiar te instytucje przejąć i zniszczyć. Na to nie możemy pozwolić - mówił prezes PiS. Twierdził także, że nowy rząd chce niszczyć urząd prezydenta.
Jarosław Kaczyński mówił na proteście również o pogłoskach na temat "mocniejszej integracji Unii Europejskiej". Jego zdaniem najsilniejszym w UE nie podoba się, że Polska umacnia swoją pozycję i chcieliby pozbawić nasz kraj podmiotowości.
- Czy to będzie państwo? To będzie teren zamieszkiwania Polaków - grzmiał Kaczyński.
Prezes PiS apelował także o zmianę władzy w wyborach.
Ile osób przyszło na "Protest Wolnych Polaków" PiS?
Zagadką pozostaje frekwencja protestu. Urząd m.st. Warszawa podał, że według ich wyliczeń, w marszu wzięło 35 tys. osób. Jednak politycy rządowi i opozycyjni podają kompletnie inne liczby.
Były rzecznik PiS Rafał Bochenek mówił, że przyjechało 300 tys. osób (takie same liczby podawał Przemysław Czarnek), a Joachim Brudziński w oparciu o nieoficjalne dane organizatorów mówił o 100 tys. osób. Z kolei przewodnicząca sejmowego klubu Lewicy Anna-Maria Żukowska pisała o 10-15 tys. osób.
W sieci pojawiały się również informacje, że niektórzy mieli być "przymuszani" do udziału w proteście. Pisał o tym radny z ramienia PSL Andrzej Maj.
- Według moich rozmówców urzędnicy starostwa oraz podległych mu jednostek mają otrzymywać od swoich przełożonych, związanych z PiS, polecenia służbowe dotyczące udziału w tym wydarzeniu. Jeżeli to prawda, to pytam, czy tak ma wyglądać protest 'wolnych' Polaków? PiS zniewolił ludzi przez ostatnie 8 lat i dalej próbuje to robić… Na szczęście to już historia - czytamy na facebookowym profilu Andrzeja Maja.
Z kolei Mariusz Błaszczak z PiS twierdził, że dochodził do niego sygnały jakoby autobusy, którymi dojeżdżali uczestnicy protestu były celowo kontrolowane przez Inspektorat Transportu Drogowego.