Do PiS dotarło, że przegrali i nie mogą się z tym pogodzić
Od miesiąca Polska znajduje się w stanie rozedrgania. Dopiero proces przejmowania władzy przez nową koalicję, który rozpoczął się 13 grudnia, zdaje się, uświadomił politykom PiS, że przestali rządzić, a państwo przestało być ich placem zabaw. Sporo po stronie partii Jarosława Kaczyńskiego frustracji i odrzucania rzeczywistości.
W związku z tym proces eksmisji dawnych rządzących przez nowych przebiega z trudnościami i nie zawsze – jak w przypadku mediów publicznych – zgodnie z regułami państwa prawa. Oliwy do ognia pisowskiej bezradności wobec nieuniknionego i nieutulonego żalu po utraconym Bizancjum dolała sprawa skazania na więzienie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika i ich ostatecznego osadzenia.
Cyniczna chęć zbudowania na tych wydarzeniach opozycyjnego mitu założycielskiego miesza się z autentyczną wiarą, że PiS i jego politycy stali się ofiarami totalitarnych prześladowań i zostali skazani przez reżim Tuska na zagładę. Napięcie polityczne, które po stronie pisowskiej opozycji się pojawiło po obu stronach sporu wzbudziło poczucie, że w powietrzu wisi wręcz wojna domowa. Daleki jestem od tych histerycznych tonów, ale rzeczywiście podsycane przez polityków emocje są wielkie i wielu zwolenników PiS – co w jakimś sensie zrozumiałe – ma nerwy jak postronki.
Po tej burzy przyjdzie spokój
Dobrze się więc złożyło, że odbył się antyrządowy protest PiS pod Sejmem. Wbrew oczekiwaniom polityków partii Jarosława Kaczyńskiego nie przybyły na niego takie tłumy, by wstrząsnąć Polską. Jasne, histeryczne tony, w które popadali politycy PiS i ich medialni naganiacze, niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, ale gdzieś trzeba było dać upust złej krwi, która po tej stronie sceny politycznej się zebrała.
Pisowska demonstracja była kulminacją napięcia, podbijanego w dniach ją poprzedzających, i to, co się przez ostatni miesiąc nazbierało, zwłaszcza wśród zwolenników PiS, rozejdzie się teraz trochę po kościach. Po to są bowiem demonstracje polityczne – nie tylko mobilizują zwolenników, ale także są terapią psychologiczną, na której można wykrzyczeć swój gniew i go złagodzić.
Tej deeskalacji na pewno pomoże decyzja Andrzeja Dudy, by jednak ułaskawić - tym razem skutecznie - Kamińskiego i Wąsika, którą prezydent ogłosił kilkadziesiąt minut przed demonstracją PiS. Mógł, oczywiście, zrobić to dużo wcześniej, sprawiając, że do wzrostu napięć by nie doszło, a politycy PiS nie kompromitowaliby się porównywaniem obu skazanych do Andrzeja Poczobuta - prawdziwego bohatera i prawdziwej ofiary prześladowań politycznych w prawdziwym reżimie totalitarnym – tym na Białorusi.
Jasne, politycy PiS nie odpuszczą, ale przynajmniej na jakiś czas będą mieli mniej emocjonalnego paliwa. I dobrze. Polsce przyda się bowiem trochę emocjonalnej stabilizacji.
Listen on Spreaker.