- Wybory parlamentarne w Mołdawii zadecydują o przyszłości eurointegracji kraju.
- Główne siły w wyborach, to proeuropejska PAS oraz prorosyjski BEP
- Prezydent Maia Sandu oskarża Rosję o ingerencję w wybory
- Mobilizacja diaspory i niezdecydowani wyborcy mogą przesądzić o wyniku
Wybory parlamentarne w Mołdawii
O godzinie 7:00 czasu lokalnego (6:00 w Polsce) rozpoczęły się wybory parlamentarne w Mołdawii. Lokale wyborcze będą otwarte do godziny 20:00 czasu polskiego.
Na terenie kraju utworzono 1973 punkty wyborcze, w tym 12 specjalnie dla mieszkańców separatystycznego Naddniestrza, którzy mogą oddać głos na obszarach kontrolowanych przez rząd w Kiszyniowie.
Głosować mogą także obywatele Mołdawii poza granicami kraju.
Kto walczy o władzę w Mołdawii? Prorosyjska partia została wykluczona
W wyborach do 101-osobowego parlamentu rywalizuje 15 partii politycznych, 3 bloki oraz 4 kandydatów niezależnych. Sondaże wskazują na możliwość wejścia do parlamentu trzech lub czterech sił politycznych. W większości sondaży prowadzi Partia Działania i Solidarności (PAS), która sprawuje władzę od czterech lat. Nie jest jednak pewne, czy uda jej się zdobyć większość w parlamencie. Na drugim miejscu plasuje się prorosyjski Patriotyczny Blok Wyborczy (BEP), skupiający socjalistów, komunistów i partię Przyszłość Mołdawii.
- Mołdawia, nasz kochany dom, jest w niebezpieczeństwie i potrzebuje pomocy każdego z was. Możecie ją dzisiaj uratować poprzez swój głos. Jutro może już być zbyt późno. Losy naszego kraju powinien określić wasz głos, a nie kupione głosy - mówiła prezydentka Mołdawii Maia Sandu wzywając do "obrony kraju przed Rosją".
Kontrowersje wzbudziło wykluczenie z wyborów przez Centralną Komisję Wyborczą partii Serca Mołdawii (PRIM), należącej do BEP, której liderką jest była baszkanka Gagauzji, Irina Vlah. Przyczyną tej decyzji były podejrzenia o nielegalne finansowanie z Moskwy. Oponenci Mai Sandu wskazują, że wykluczenie PRIM było "deptaniem demokracji".
Wykluczona z wyborów Irina Vlah napisała, że decyzja o niedopuszczeniu PRIM do wyborów, to "rzucenie demokracji na kolana, rozdeptanie konstytucji i wzięcie kraju jako zakładnika"
Prezydent Mołdawii twierdzi z kolei, ze Rosja ingeruje w wybory próbując wykorzystać kraj do swoich celów. Tymczasem mieszkańcy separatystycznego Naddniestrza i prorosyjskiej Gagauzji powtarzają hasło, "Żeby nie było wojny" i twierdzą, że Zachód wraz z proeuropejskimi siłami chcą wciągnąć ich do wojny.
- To jest jakieś myślenie ucieczkowe, brak zdolności do krytycznego myślenia. Według mnie jest dokładnie na odwrót i żeby nie było wojny trzeba głosować na siły proeuropejskie. Rosja dlatego potrzebuje Mołdawii i walczy o nią, żeby dobić Ukrainę, zyskać do niej dostęp z jeszcze jednego kierunku - powiedział PAP Ivan, reżyser i producent pochodzący z Naddniestrza, ale mieszkający w Kiszynowie.
Jakie partie w Mołdawii mogą odgryźć się głównym graczom?
Szanse na przekroczenie progu wyborczego mają również Blok Alternatywa oraz Nasza Partia Renato Usatego. Blok Alternatywa, w skład którego wchodzą m.in. partia burmistrza Kiszyniowa, Ion Ceban, oraz byli politycy związani z różnymi opcjami politycznymi, pozycjonuje się jako ugrupowanie proeuropejskie. Niemniej jednak, ze względu na przeszłość polityczną niektórych członków, eksperci wyrażają sceptycyzm co do ich proeuropejskich deklaracji i sugerują powiązania z Moskwą.
Nasza Partia, kierowana przez Renato Usatiego, to ugrupowanie populistyczne, które krytykuje zarówno partię władzy, jak i główne siły opozycyjne. Usatii jest postrzegany jako polityk, który lawiruje między różnymi obozami politycznymi, jednak skłania się ku Moskwie.
Brak większości parlamentarnej przez PAS może utrudnić znalezienie koalicjanta, który poprze proeuropejskie działania partii. To z kolei może doprowadzić do spowolnienia, a nawet zatrzymania procesu integracji europejskiej. Z tego powodu wybory w Mołdawii są określane jako "najważniejsze w historii" i przyciągają uwagę międzynarodowych mediów.
Inna prorosyjska partia nie została dopuszczona do udziału w wyborach
Centralna Komisja Wyborcza nie dopuściła do udziału w wyborach bloku Zwycięstwo (Victorie, Pobieda), który składał się z czterech partii powiązanych z Ilanem Sorem, byłym oligarchą działającym z Rosji. Według CEC, Pobieda jest kontynuacją zdelegalizowanej w 2023 roku partii Sora.
Ilan Sor jest ścigany w Mołdawii za udział w przestępstwach finansowych na dużą skalę oraz za organizowanie kupowania głosów w wyborach. Władze w Kiszyniowie alarmują, że skala rosyjskiej ingerencji w obecne wybory jest bezprecedensowa i może mieć duży wpływ na ostateczny wynik. Dodatkowo, CEC usunęła z wyborów partię Moldova Mare, która również była powiązana z Sorem i miała nielegalnie przyjmować od niego pieniądze na kampanię.
Analitycy wskazują, że przy dużej mobilizacji diaspory PAS ma szanse na zdobycie większości. Jednak duży odsetek niezdecydowanych wyborców utrudnia prognozowanie wyników.
Władze wyborcze w Kiszyniowie akredytowały ponad dwa tysiące obserwatorów, w tym blisko 800 międzynarodowych. Centralna Komisja Wyborcza zdecydowała, że w wyborach nie będą przeprowadzane badania exit poll.
Zdaniem prezydent Mai Sandu, to "najważniejsze wybory historii" Mołdawii.

Polecany artykuł: