"Super Express": - Jak ocenia pan projekt zmiany Kodeksu postępowania karnego?
Dariusz Barski: - Dość krytycznie. Oczywiście nie wszystkie zmiany, bo jest ich bardzo wiele, szczególne wątpliwości budzą jednak pomysły zbliżające nas do systemu anglosaskiego. Wywracają one polską procedurę karną do góry nogami. Prawda materialna, czyli rzeczywiste ustalenia, przestanie być podstawą orzeczenia. Liczyć się będzie tylko prawda formalna. Uściślając: do tej pory niedające się usunąć wątpliwości były weryfikowane na korzyść oskarżonego. Teraz znika zasada niedających się usunąć wątpliwości. To ogromna różnica.
- Może jednak zmiana rozprawy w pojedynek prokuratora i adwokata to krok w dobrym kierunku?
- Rzeczywiście, będziemy mieli do czynienia z pojedynkiem. I nie byłoby to złe, gdyby prokuratura była do takich zmian przygotowana. Tymczasem sam prokurator generalny mówi, że prokuratura nie jest przygotowana do wprowadzanych zmian. A jeśli tak, to ich wprowadzanie nie służy społeczeństwu. Osobną sprawą jest pytanie, dlaczego mając dwa lata, prokuratura nie była w stanie przygotować się do planowanych zmian. Przyczyny są pewnie złożone. Ale jeśli się nie udało, należało ze zmianą k.p.k. poczekać.
Zobacz: Leszek Miller: Lustro dla Żakowskiego
- Znam wiele spraw, w których dochodziło do nadużyć prokuratorskich. Choćby w sprawach gospodarczych, gdzie nieprzygotowani śledczy doprowadzali do oskarżeń niewinnych ludzi. Ci wprawdzie wygrywali potem procesy, ale w międzyczasie bankrutowali. Może zmiana w k.p.k. sprawi, że obywatel przestanie być bezsilny w zderzeniu z wymiarem sprawiedliwości?
- Ja tak tego nie oceniam. Wręcz przeciwnie. Do tej pory sąd mógł przeprowadzić dowód, był gospodarzem sprawy, miał dbać o to, by orzeczenie było zgodne z prawdą. Dzisiaj zasada ta ulega ogromnemu ograniczeniu. Teraz sąd będzie tylko arbitrem, ciężar dowodowy jest po stronie prokuratury i obrony. Nie można przeprowadzić takich zmian bez poważnej reformy prokuratury. Tego nie zrobiono.
- Nowy k.p.k. zakłada też, że prokurator będzie musiał chodzić na każdą rozprawę. To chyba dobra zmiana?
- Rzeczywiście, tak powinno być. Co więcej, osobiście jestem zwolennikiem tego, by prokurator bronił swojej sprawy nawet podczas kasacji w Sądzie Najwyższym. Teraz takiej możliwości nie ma. Jednak wymaga to odpowiedniego przygotowania. Tak, by prokurator faktycznie był w stanie na każdej sprawie się pojawić i znać ją tak samo dobrze jak obrońca. Jeżeli tego nie zapewniono, to społeczeństwo na tym ucierpi. Bo prokurator reprezentuje nie siebie, ale interes państwa.
- No, ale o nadużyciach prokuratury, niesłusznych oskarżeniach media też informowały...
- Prokuratora obowiązuje procedura procesowa. Jeśli już sporządza akt oskarżenia, musi mieć odpowiednie dowody. Jeśli uważa, że ktoś jest niewinny, powinien umorzyć sprawę, bez aktu oskarżenia. Nadużycia mogą się zdarzyć, należy im przeciwdziałać. Ale nie przez paraliżowanie pracy prokuratorów.
- Kontrowersje wzbudziła też doktryna zatrutego drzewa, czyli niedopuszczenie dowodów pochodzących z nielegalnych źródeł.
- To dosyć poważna zmiana. Jednak dotychczas sądy także badały legalność działań organów ścigania, było to ważnym elementem w postępowaniu procesowym. Trudno mi się wypowiadać, jak doktryna zatrutego drzewa będzie funkcjonować w praktyce.