Wieczorek nie zasłużył na dymisję?
Wyobrażam sobie, że było tak jak w popularnym swego czasu serialu o kulisach Białego Domu „Prezydencki poker”. Oto jeden z bohaterów - wysoko postawiony urzędnik administracji - musi mierzyć się z kryzysem wizerunkowym. Okazał się bowiem byłym alkoholikiem i narkomanem. Rzuca się na niego opozycja i media. Jego koledzy, na czele z prezydentem, postanawiają bronić go do upadłego, „bo wszystko mu zawdzięczamy” i jeśli „chcą go zniszczyć, my zniszczymy ich”.
Minister Dariusz Wieczorek na razie może liczyć na podobną lojalność kolegów z Lewicy, którzy bronią go przed kadrową miotłą premiera. Uważają, jak choćby poseł Trela, że nie zasłużył na dymisję. Nieoficjalnie słuchać nawet, że o dymisji nie ma mowy.
Lewica straci na obronie Wieczorka
Oczywiście, lojalność w polityce to cenny zasób. Cóż bowiem jednoczy partię bardziej niż wspólna obrona kolegi w kłopotach? W takim boju wykuwa się żelazna pięść partii. Problem polega jednak na tym, że na luksus bezwarunkowej lojalności mogą sobie pozwolić tylko silne ugrupowania. Zresztą w dawnym SLD powinni to wiedzieć najlepiej. Póki na początku tego wieku Sojusz był niekwestionowanym królem polskiej sceny politycznej, mógł ignorować kolejne bulwersujące opowieści o eseldowskich baronach. Wraz ze spadającymi notowaniami, teflonowość SLD topniała w oczach.
Dziś spadkobierczyni dawnego SLD Nowa Lewica nie może narzekać na nadmiar dobrej karmy. Poparcie dla niej jest stabilnie niskie. Bycie w koalicji skutecznie ją osłabia, bo wiele zaniedbań rządu idzie na karb właśnie Lewicy. Z kolei rzeczy, którymi Lewica lubi się chwalić, nieprzesadnie przemawiają do społecznej wyobraźni. To, co jednak przemawia to kolejne kłopoty ministra Wieczorka.
Być jak SLD już nie można
Kontrowersjami, które się wokół Wieczorka zebrały przez rok urzędowania, można by obdzielić kilku innych polityków. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie jego przygody przykryły nawet bulwersujące doniesienia o obsadzaniu państwowych spółek przez etatowych praktyków nepotyzmu i kumoterstwa z PSL. A to już spore osiągnięcie. Całokształt politycznej twórczości Dariusza Wieczorka pachnie starym dobrym SLD, ale zła wiadomość dla pana ministra jest taka, że czasy takiej brawury dawno się już skończyły.
Rozumiem, że liderzy Lewicy nie chcą sobie pozwolić na to, by Donald Tusk narzucał im, kto może, a kto nie może zasiadać w rządzie z ich nadania. Instynkt samozachowawczy już jednak dawno powinien im podpowiedzieć, że Dariusz Wieczorek nie jest wartością dodaną Lewicy, ale wyraźnym obciążeniem i trzeba było problem rozwiązać w jakiś honorowy sposób dużo wcześniej. Polityka to w końcu także sztuka zrzucania z wozu nierokujących kolegów, by móc jechać dalej. Tymczasem obroną dziedzictwa ministra wieczorka Lewica zaciąga hamulec i dzielnie buduje wizerunek partii kolesiostwa stosowanego. Nie powiem, ciekawy pomysł na funkcjonowanie w polityce. Taki niezbyt przyszłościowy.