Czuma i krętactwa

2009-02-12 8:00

Od kilkunastu dni dziennikarze "Super Expressu" w Stanach Zjednoczonych i w Polsce sprawdzają, tłumaczą i weryfikują dokumenty dotyczące przeszłości ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy. Tak, wiem, każdy ma swojego trupa w szafie.

Trup w szafie Andrzeja Czumy jest niestety na tyle świeży, że nie da się zakwalifikować go jako błędów młodości. Jest też na tyle kłopotliwy, że wypadł wprost w objęcia nie zwykłego obywatela, a ministra sprawiedliwości RP. Ale jest coś jeszcze... To, że Andrzej Czuma miał długi, których nie płacił, na pewno nie jest chwalebne, ale to, że ukrywając swoją przeszłość pozwala na wielostopniowe krętactwa, jest doprawdy dla szefa resortu sprawiedliwości dyskwalifikujące. Jakie to krętactwa? Mając w ręku skazujące Czumę wyroki amerykańskich sądów, już w ubiegłym tygodniu staraliśmy się o skomentowanie ich przez głównego bohatera. Minister zamiast zmierzyć się ze swoją ciemną stroną przeszłości, rozpoczął radosny taniec strusia w piaskownicy. Najpierw bardzo poważni politycy związani z nim sugerowali nam, że chodzi o innego Andrzeja Czumę. Ktoś w innej gazecie dał się na to nabrać (z litości nie powiem kto i gdzie). My sprawdziliśmy wszystkie dane na wyrokach: datę urodzenia, numer ubezpieczenia, podpis: to ten Czuma był karany za długi, Andrzej Czuma, minister sprawiedliwości. Wreszcie odezwał się do nas syn ministra, który nie do końca wiadomo, kim jest w ministerstwie, zdaje się kimś w rodzaju krzyżówki rzecznika prasowego i dość bezczelnego delfina. To, co nam odpisał, to szczyty krętactwa. Zresztą proszę przeczytać: strona 2 dzisiejszego "Super Expressu".