"Kobieta myśląca zagrożeniem dla władzy", "Aborcja potrzebna na gwałt", "Moje ciało, moja sprawa!", "Chcemy lekarzy, a nie misjonarzy" - takie transparenty trzymały kobiety protestujące wczoraj pod siedzibą PiS w Warszawie. Kobiety domagały się spotkania z Jarosławem Kaczyńskim (67 l.), ale prezes do nich nie wyszedł. - Nie zgadzamy się na nową ustawę, chcemy mieć prawo do decydowania o sobie - mówiły zgodnie. Według nowych przepisów, które popiera PiS, aborcja ma być zakazana także w przypadku gwałtu, jeśli płód jest uszkodzony lub nieuleczalnie chory. Kobiece marsze odbyły się m.in. w Łodzi, Krakowie, Poznaniu, Katowicach. W Częstochowie prezydent miasta dał wolne pracownicom urzędu miasta, aby mogły manifestować. We Wrocławiu w jednej z galerii zamknięto kilka lokali, aby kobiety mogły wyjść na ulice i protestować. W proteście wzięły udział licealistki, emerytki, kobiety pracujące, matki wychowujące dzieci. Kulminacyjny Czarny marsz odbył się placu Zamkowym w Warszawie. Uczestniczyło w nim kilkanaście tysięcy osób.
Niektórzy politycy sprawę lekceważą. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski (59 l.) powiedział w RMF FM o proteście kobiet: - Niech się bawią. Jeśli ktoś uważa, że nie ma większych zmartwień w Polsce w tej chwili, to proszę bardzo.Równocześnie w niektórych miastach odbywały się msze święte w ochronie życia oraz białe marsze. - Szacunek dla życia jest podstawą naszego istnienia osobistego i społecznego - powiedział arcybiskup Henryk Hoser (74 l.), koncelebrujący mszę w katedrze św. Floriana na warszawskiej Pradze.
Zobacz: Znany reżyser o Waszczykowskim: Powinien trzymać zamkniętą MORDĘ