Czarnecki

i

Autor: Super Express TV

Czarnecki: Nie rejterujemy przed KE, odpowiadamy na uwagi Polaków

2018-03-24 3:10

Po stronie polskiego rządu jest dobra wola. Teraz sprawdzimy, czy ta dobra wola jest także po stronie Brukseli - mówi Ryszrad Czarnecki w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - Zmiany w ustawie o sądach powszechnych i ustawie o TK złożone przez PiS wszyscy odebrali jako ustępstwo PiS na rzecz Komisji Europejskiej w sprawie art. 7, którym objęła ona Polskę. Rejterujecie?

Ryszard Czarnecki: - Słysząc o rejteradzie PiS, dostaję ataku śmiechu. Z drugiej strony, jeśli uważa pan, że to fundamentalne zmiany, to gratuluję poczucia humoru i razem możemy się pośmiać.

- To na poważnie. To taktyczne wycofanie się na z góry upatrzone pozycje?

- Na pewno jest to zmiana, która jest odpowiedzią przede wszystkim na argumenty, które pojawiają się w Polsce. I to jest najważniejsze dla PiS, a nie to, czy to się spodoba Brukseli, czy też nie. Zdanie unijnych urzędników nie jest dla nas głównym punktem odniesienia. Natomiast pokazujemy tym naszą otwartość i gotowość do dialogu. Przede wszystkim wewnątrz naszego wspólnego państwa.

- Jeszcze niedawno słyszałem z ust polityków PiS, że w sprawie zmian w sądownictwie ani kroku wstecz. Co się zmieniło? Fakt, że wasze tłumaczenia, które przesłaliście do Brukseli i nazwaliście szumnie białą księgą, spotkały się tam z irytacją?

- Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, jak urzędnicy w Brukseli odbierają nasze informacje o faktach na temat sytuacji w Polsce. Dla nas ważna jest przede wszystkim wola wyborców, którzy chcieli zmiany wymiaru niesprawiedliwości na wymiar sprawiedliwości. I przyzna pan, że zaproponowane przez nas zmiany nie demolują podstaw naszej reformy.

- Faktycznie rewolucji nie ma, ale zadziwiająco są to zmiany zbieżne z tym, czego oczekiwała od rządu PiS Komisja Europejska. Więc chyba jednak chodzi nie o to, co myślą Polacy, ale co myślą unijni urzędnicy.

- Jak już mówiłem, te zmiany wprowadzamy przede wszystkim z myślą o polskich obywatelach, ale nie zmienia to faktu, że jest to test na powagę i wiarygodność naszych partnerów w UE. Trudno bowiem odmówić nam dobrej woli i trudno zmian nie zauważyć.

- Zmiany, które wprowadzacie, sprawią, że KE wycofa się z procedowania art. 7? Bo na to na pewno liczycie.

- Jeśli Komisja jest poważna i podejdzie do tego merytorycznie, to spodziewamy się z jej strony owacji na stojąco. Jeśli natomiast chcą tam znaleźć kij na Polskę, to im się nasze zmiany nie spodobają. Ale wtedy byłby to dowód na jakąś obsesję.

- W Brukseli mówiło się o tym, że jakieś gesty ustępstwa ze strony PiS otworzą drogę do zablokowania procedury wynikającej z art. 7. I chyba to się właśnie dzieje i jest dogadane z KE. Umyślni prezesa Kaczyńskiego jeździli do Brukseli, na unijnym szczycie premier Morawiecki spotykał się w cztery oczy z Junckerem. Wygląda to wszystko na przygotowaną operację.

- Mogę tylko powiedzieć, że po stronie polskiego rządu jest dobra wola. Teraz sprawdzimy, czy ta dobra wola jest także po stronie Brukseli. Nasz przyjaciel i sojusznik Viktor Orbán takie negocjacje z KE w wielu obszarach ćwiczył nieraz. Opozycja nieraz mówiła: "Patrzcie, jak robi to Orbán". I pewnie dzisiaj najbardziej zawiedzeni politycy są nie w Brukseli, ale w Warszawie. I są to przedstawiciele totalnej opozycji, którzy chyba mają poczucie, że pali im się pod nogami.

- Widzę, że dotarło w końcu do was, że nie ma co wojować w Brukseli szabelką, tylko jak Orbán - zrobić krok do tyłu, by potem zrobić dwa do przodu.

- To nie jest krok w tył. Mam za to wrażenie, że negocjacje skuteczne, to negocjacje bardzo długie. Zresztą każdy obiektywnie może ocenić, czy to, co my teraz przedstawiamy, wywraca naszą reformę, czy też nie. Wiemy, że nie wywraca i jest to odpowiedź na pytanie, czy Jarosław Kaczyński i PiS są skuteczni, czy nie.

- Rozumiem, że ustępstwa na rzecz KE będziecie przedstawiać w ten sposób, że to suwerenna decyzja rządu i jak się Brukseli ta decyzja podoba, to dobrze, a jak nie, to nie jest wasz problem?

- To, owszem, suwerenna decyzja, a Komisja Europejska, jeśli chce ratować projekt europejski, powinna przyjąć to burzą oklasków. Niemniej nie jest tak, że nie śpimy po nocach, zastanawiając się, co KE o naszej decyzji myśli. Jeśli ją przyjmie z uznaniem, to świetnie. Jeśli nie, będzie to tylko źle świadczyć o tej instytucji.