„Super Express”: Samolot linii lotniczych Ryanair, którego awaryjne lądowanie w Mińsku wymusiły białoruskie władze należy do zarejestrowanej w Polsce spółki. Na pokładzie znajdował się białoruski opozycjonista Raman Pratasiewicz, który został zatrzymany tuż po lądowaniu. Jak interpretować to wydarzenie?
Agnieszka Romaszewska: Interpretacja tego zdarzenia jest dość oczywista.
To znaczy?
To, o czym rozmawiamy to niewątpliwie akt państwowego terroryzmu.
Tego samego wyrazu użył premier Mateusz Morawiecki komentując tę sytuację.
Premier ma rację. Proszę zwrócić uwagę na to, jak zachowały się białoruskie władze. Łukaszenko sam przyznał się do tego, że to on wydał rozkaz zawrócenia samolotu spod litewskiej granicy pod eskortą myśliwców. Później spośród pasażerów wyciągnięto Romana Protasiewicza, czyli białoruskiego opozycjonistę.
Mówiąc, że na pokładzie samolotu znajduje się bomba.
To prawda. To był tylko pretekst.
Czemu właściwie miał służyć ten pretekst?
Łukaszenko chciał pokazać kto rządzi. Musimy nazywać rzeczy po imieniu. Zmuszenie pilotów do tego, aby lądowali nazywa się porwaniem. Łukaszenka przekroczył wszelkie możliwe granice.
Jak w zaistniałej sytuacji powinna zachować się Unia Europejska?
Patrząc z perspektywy to zachowanie UE w sytuacjach, gdy Łukaszenko robił co chciał, było nieadekwatne do działań prezydenta Białorusi. Jeśli tym razem UE oraz USA zachowają się tak, jak wcześniej, to oznacza, że pozwalamy sobie wchodzić na głowę. Dajemy ogromne pole manewru Łukaszence a on będzie z tego korzystał pokazując swoją władzę. Rozpychając się na boki.
Co zrobić, aby nigdy więcej nie doszło do podobnych zdarzeń?
Stanowcza postawa UE i Polski ukróci zakusy Łukaszenki. Musimy wdrożyć twardsze środki. W tym momencie nie ma czasu na dialog. Czas na rozmowy był rok temu. Obecnie trzeba działać w zdecydowany sposób. Łukaszenko nie ma prawa zachowywać się w taki sposób.
Rozmawiała Sandra Skibniewska