Wraz z końcem kadencji, po 26 latach, Włodzimierz Cimoszewicz chce zakończyć parlamentarną karierę. Polityczną drogą ojca chciałby podążyć Tomasz Cimoszewicz, który w rozmowie z portalem Dziennik.pl przyznał, że rozważa start w nadchodzących wyborach. Były premier nie zamierza mu jednak tego ułatwiać. - Mój syn nie powinien rozpoczynać działalności politycznej, a przynajmniej nie powinien kandydować do parlamentu. Dlatego że na razie nie ma w swoim w życiorysie niczego, co mógłby przedstawić jako swój dorobek własny. (...) Kiedyś, kilka miesięcy temu, gdy wspomniał, bardzo otwarcie mu powiedziałem: dobrze, zmień nazwisko na Jan Nowak i kandyduj. Wtedy będzie to sprawdzian, czy ludzie chcą ciebie, czy nazwisko - tłumaczył na antenie TVN były premier. Jak argumentował, przeciwny jest politycznym dynastiom. - Jestem przeciwny temu tzw. kontynuowaniu tradycji rodzinnych w polityce. Na to zanosi się np. w Stanach Zjednoczonych. (...) W państwie, w którym jest 300 mln obywateli, okaże się, że trzeba być członkiem jednej z dwóch rodzin, żeby mieć realne prawo do udziału w wyborach prezydenckich - tłumaczył. W rozmowie z "Super Expressem" Tomasz Cimoszewicz nie chciał odnieść się do słów swojego ojca ani potwierdzić udziału w wyborach. - Nie będę nic komentować przez najbliższe dni. Proszę zaczekać do poniedziałku - powiedział.
Zobacz: Lis i Pospieszalski wracają na antenę, ale TVP postawiła warunek!